czwartek, 25 czerwca 2015

25 czerwca 2015 czwartek

To się nazywa zmęczenie materiału. I niestety okoliczności których nikt nie jest w stanie przewidzieć.  Stąd brak wpisów. Nie wspominając nawet o tym że laptop z pobitym ekranem znajduje się w serwisie. Mój samochodzik też przechodził pewien kryzys wytrzymałościowy. Widać taka telepatia między nami. Chcąc nie chcąc więc zamiast pisać wieczorami dokręcałem to i owo i denerwowałem Mariusza ciągłym marudzeniem moim albo pana Mnietka, jak pieszczotliwie nazwał mój pokraczny wehikuł.
(...)
- Przepraszam, za te dziwne dźwięki, uderzyłem czymś w podwozie przy ostatnim kursie i teraz tak dziwnie warczy.
- A ja myślałem, że to tak ma być!
- Eee, no nie.. mam tylko nadzieję, że to nic poważnego. W każdym razie dojedziemy na miejsce bez problemu.
- To dobrze. A tak przy okazji to dużo pan wozi ludzi do domów publicznych?
- Hmm... no trochę się wozi.
- A to w Lublinie są jakieś?
- Są, niestety jest popyt to i będzie podaż. Żelazne prawo rynku.
- A gdzie?
- A... (i tu podałem ogólnie ze dwa adresy dość znanych przybytków rozpusty)
- No co pan nie powie... kurczę..
Tu mój pasażer pogrążył się w zadumie z której wyrwał go widok przechodzącej chodnikiem dziewczyny.
- O, niech pan popatrzy, ale fajna laska, a jaka figura, ciekawe ile ma lat.
-  Pewnie z osiemnaście. Jak dla mnie to dzieciak.
- Myśli pan? No, kto wie... w sumie faktycznie to ja wolę starsze kobiety. Przynajmniej wiedzą czego chcą.
Ale pan to pewnie uważa, że ja jestem jakiś erotoman.. najpierw o b.. się pytam, a teraz jakąś laską się podjarałem jak nastolatek.
- Oj tam, proszę mi wierzyć, widziałem już gorszych erotomanów. Taka praca!
(...)
- Na Plac Zamkowy proszę, tylko tak na jednej nodze, bo już prawie się spóźniłam.
- Jak szybko to szybko.
Ruszyłem dość efektownie z miejsca i wyciskałem z mojej pokraki co się dało, lawirując pomiędzy przepisami ruchu drogowego a pozostałymi jego uczestnikami. Po pięciu minutach takiej jazdy moja pasażerka lekko zbladła.
- Ale pan pędzi.
- Wie pani jak to jest. Nasz klient nasz pan! Mówi pani szybko, to będzie najszybciej jak się da bez narażania naszego życia i zdrowia.
- Ale jak z mężem jeżdżę to on tak szybko nie jedzie! Fajnie i trochę strach, jak na wesołym miasteczku!
- Miło mi że się podoba. Ale najważniejsze jest nie szybko a skutecznie, czyli w całości dotrzeć na miejsce. Cała reszta to tylko odrobina wprawy.
Dojechaliśmy równo o czasie.
(...)