wtorek, 6 grudnia 2016

Lucas EPIC vs Bosch - czyli zmiana pompy wtryskowej w mercedesie.

No i pewnego jesiennego dnia stało się, Pompa wtryskowa mojej Czerwonej Zarazy dożyła swoich dni  - w dodatku dożyła ich w kłębach dymu i przy akompaniamencie wyjącego silnika, który wydawał z siebie ostatnie tchnienie. Z Urzędu Wojewódzkiego, przed którym ta malownicza scena miała miejsce, wyskoczył jakiś uczynny  człowiek z gaśnicą w ręku.
- Eeee, nie trzeba, dziękuję -  bąknąłem wyłażąc z nadal dymiącego wraku. - To tylko silnik się rozbiegł i olej na blok chlapie, ale już go zgasiłem.  A więc paczka fajek, laweta i złom do garażu.

Jak już mi przeszło, czyli następnego dnia spróbowaliśmy ją wyjąć z Mariuszem i nawet się udało, Lucas EPIC jak obszył z krótkim kablem - powędrował do pompiarza w celu regeneracji. Niestety diagnoza była jednoznaczna - denata wskrzesić się nie da - poszła elektronika i mechanika. To znaczy się da tyle że będzie trzeba zapłacić jakieś tam parę tysięcy.
Ale mistrzu miał na zbyciu pompę od Vito  - taką zwykłą, mechaniczną rzędówkę Bosch - od silnika 2.3 diesel - czyli blok ten sam.
- No, przecież damy radę - zawyrokował Mariano - nie takie rzeczy się ze szwagrem w garażu robiło!
Szukałem jak idiota opisów w necie i nic. Wszędzie tylko - da się, działa i takie tam dyrdymały, ale co i jak nigdzie nie ma. A więc dla potrzebujących piszę co i jak. No to zaczynamy!

Pompa jak pompa, tyle, że Lucas był sterowany elektronicznie - a ta jak widać na załączonym obrazku całkowicie mechaniczna! 
 A więc: 
1. Należy zrobić sobie sterowanie gazem wyłącznie na linkę. Linkę kupiłem od Sprintera a Mariano wykoncypował jakoś połączenie jej z pompą i nawet zainstalowaliśmy ten spowalniacz widoczny na zdjęciu. (Od razu mówię, że niepotrzebnie - do czego jeszcze w niniejszej opowieści dojdziemy) w sumie z przesyłką czekałem prawie 3 dni. 
2. Ponieważ nowa pompa była za długa trzeba było wyrzucić chłodniczkę oleju z podstawy filtra oleju umieszczonej z tyłu przy ścianie komory silnika (Na fotce macgajweryzm mający na celu uszczelnienie dziur po chłodniczce)


3. Pozostałe po tej operacji otwory w bloku należy zablokować, zaczopować i takie tam inne, coby nie ciurkało płynem na lewo i prawo. Broki do dostania w sklepie z częściami, młotek w skrzynce. 
4. Po tym wszystkim, pędźcie do sklepu z częściami i koniecznie kupcie uszczelkę pod podstawę - najlepiej od razu dwie! 
5. No to wkładamy pompę w dziurę po poprzedniczce nieboszczce. Włazi super i w tym momencie okazuje się że koło napędowe jakie było przy Lukasie jest do wyrzucenia. No bo inne mocowanie, a poza tym brakuje kilku centymetrów, żeby pompa podciśnienia się napędzała. No i łańcuch przy obrocie rozrządem stuka potępieńczo o blok. A więc zamawiam koło na Alledrogo - 2 dni czekamy, paląc fajki i pijąc piwo. 
6. Przyszło koło od Vito 2.3 D z takim dziwnym wihajstrem z tyłu  - jakieś sprężynki i takie tam wystające żelastwo. 
7. PASUJE! Aha! - nie zróbcie się w bambuko i sprawdźcie, jak jest napędzana Wasza pompa vacum - może być fala (starsze modele) albo frez przez środek koła - ja miałem to drugie.

  
8. Nie zapomnijcie o blokadzie pompy! Cholera - zanim w ogóle włożycie cokolwiek gdziekolwiek dobrze jest ustawić to na zero i zablokować. Potem może być ciekawie - powyżej tworzenie blokady ze starego ampula - Mariano  - respekt! Nie wypadała, chociaż potem trzeba było ją kombinerkami wyciągać. 
9. No to jak już wstawiliście pompę wtryskową i zabieracie się do skręcania pompy vacum to przerwijcie i wyjmijcie pompę z powrotem. Ciśnienie w podstawie filtra oleju jest tak wysokie, że macgajweryzmy przepuszczają  - trzeba wymienić całą podstawę, bo pod silnikiem po uruchomieniu szybko tworzy się malownicza kałuża oleju. Udało mi się znaleźć coś takiego od W124 z silnikiem 2.2 D - bez chłodniczki - przydała się druga uszczelka pod podstawę i oczywiście trzeba było kupić inny filtr, a ten był też nowiutki psiakrew! Kolejne 3 dni oczekiwania na przesyłkę. 
10. Podstawa wymieniona. Pompa na miejscu, Przewody wtryskowe - ano nie ma rady, trzeba giąć albo wymienić na inne  -  funduszy brak więc póki co podgięte, Nie wygląda to może elegancko, ale póki nie zarobię na krótsze (od Vito) to będzie jak jest. 


11. Pani Zosia z pobliskiego sklepu motoryzacyjnego przeszła ze mną na "ty". Bo a to końcówki, a to uszczeleczki, a to inne bzdurki, zaworki i tak dalej. i w sumie od dwóch tygodni jestem u niej stałym klientem. 
12. Uwaga przy tym na króćce przewodów paliwowych od filtra paliwa. Udało się nam połamać ten od zasilania - większa średnica niż ten, który podaje paliwo do pompy. No i d... - facet na złomie dał mi jeden cienki za darmo - a bo jemu na cholerę a mnie może się przyda. Durnowaty króciec występuje jedynie w komplecie z przewodem paliwowym - ORYGINAŁ trzeba było zamówić w SALONIE MERCEDESA - brawo ja! 5 dni czekania bo z Warszawy mój przewód jechał przez Katowice, czy tam Kielce. 
13. Marian w oczach miał jakieś dziwne błyski kiedy łaził po garażu z 5 kilowym młoteczkiem, a ja 
 powoli traciłem stoicki spokój. 
14. Przewody paliwowe wymienione, Uszczelniamy układ.... po dwóch dniach ... nadal uszczelniamy układ.  W końcu męska decyzja - omijamy podgrzewacz paliwa - został w bloku. natomiast uszczelka jest do wymiany - jak kupię to wymienię i wrócę do oryginału.
15. Waldi patrzy na nas trochę jak na wariatów, nawet się nie wkurzamy - ryczymy ze śmiechu.
16/ Zużywamy 5 litrów Plaka, żeby go odpalić - przez kilka kolejnych dni odbija nam się truskawką i cytrynką oraz śmierdzimy jak choineczki zapachowe.  
17. No to mamy go! Silnik ruszył, klekocząc jak przystało na diesla! 
18. I tak sobie klekocze i klekocze, bo nie da się wyłączyć. Żeby zgasić drania trzeba possać sobie taką rurkę wystającą z pompy. Po kilku razach plujemy olejem i czymś tam jeszcze. 
19 . Robimy gaszenie. Podciśnieniem i klapą gaszącą  - będzie grało.  Okazuje się jednak, że zaworek klapy jest chyba martwy. 3 dni oczekiwania na nowy. Kończy mi się powoli whisky w domu. Wódka wyszła jakiś tydzień temu. 
20. Zaworek okazuje się ok, tylko jego sterowanie siadło. Łapiemy plusa gdzieś od sterowania lusterkami i w końcu udaje się zorganizować gaszenie. 
21. Przy okazji podciśnienie ruszyło na tyle, że można było uruchomić sterowanie klapką nawiewu i EGR - ciekawe, przy okazji okazało się że był już wcześniej zaślepiony. Nasi tu byli!  
22.  No to w końcu jazda próbna - JADĘ!!!! 
23. Za chwilę wracam  -  silnik skacze jak żabka - to tak zwane kangurkowanie, które świadczy o złym ustawieniu zapłonu i wywołuje objawy choroby morskiej. 
24. Po dniach prób, błędów i wypaczeń oraz poszukiwania rozwiązań w necie, wiemy! Zapłon na 15 i koło pompy na znaki i doregulować odchylając pompę w lewo lub prawo, żeby przyspieszyć lub zwolnić zapłon. Usunąć też trzeba siłowniczek, który miał zapobiegać nagłemu spadkowi obrotów. 
25. Silnik chodzi równiutko - nawet chyba ciszej niż wcześniej. 
26. Dobrze jest zrobić podbicie obrotów podciśnieniem i jakimś zaworkiem, sterowanym prądem z czujnika temperatury cieczy, żeby na zimnym silniku nie szarpało 
27. Konieczne są zaworki na przewodach paliwowych, które zapobiegną cofaniu się paliwa do baku. I nie kupujcie chińskiego badziewia, Po pierwsze od razu się okazały nieszczelne - a po drugie, po uszczelnieniu w ogóle nie spełniają swojego zadania. Też muszę je wymienić. 

Tak więc udało się! Samochód odpala z pół obrotu rozrusznika, Jeździ całkiem płynnie i nie stracił mocy, Jedynymi mankamentami są konieczność przyzwyczajenia się do zupełnie innej charakterystyki pracy pompy i silnika oraz dziwna przypadłość obrotomierza dochodzi do 3 000 i wyłącza się całkowicie.  Przejechałem już ponad 400 kilometrów. Co prawda jeszcze kilka rzeczy jest do zrobienia, ale przeżyłem i nawet zaczynam się przyzwyczajać. 

poniedziałek, 25 lipca 2016

piątek 23.07.2016

- To jak panie kierowniku? Na G. to ile będzie?
- Jakieś 25 złotych.
- Zajefajnie, to jedziemy! A ja podzwonię (...) No Banan gdzie ty k... jesteś? Jak to w domu? To jedziemy na G do ciebie ciulu, a ty w domu? K... mać debil! (,,,) Cze ziom. Jesteś na G? Co k.. nie? To po ch... my tam jedziemy z Krzyśkiem? Jak gdzie jestem w taksie jestem! (...) Krzychu.. oni wszyscy dali d... no i po co my tam jedziemy?
- A to gdzie jedzzzziemy?
- No teraz to k... nie mam bladego pojęcia... a może do ciebie? Da radę u ciebie?
- Nooo... u mniee to zawsze da radę ziomuś!
- Eee.. to panie kierowniku... z powrotem tam gdzie zaczęliśmy, dobra ?
- Dobra...
- To sobie pojeździliśmy :)
- No.. a kto bogatemu zabroni, taksą całe 100 metrów do domu, przez pół miasta jechać :D

czwartek, 21 lipca 2016

Taxi driver - na nowo odkryty

W weekend dwóch gówniarzy pocięło kolegę nożem. Dla nawigacji i tableta. W sumie więc za góra 200 złotych. Lekka psychoza. A ja obejrzałem sobie Taksówkarza. Tak dla przypomnienia. Bo dawno to oglądałem. Teraz pracując jako nocny taksówkarz spojrzałem na to nieco inaczej.
Faktycznie w samochodzie nocą, każdy jest samotny, każdy jest zdany na siebie i swoje pieskie szczęście. Dla pasażera jesteśmy nikim, kimś nie zauważanym prawie i nieobecnym, przy którym można uprawiać seks, mówić o tym czego nie opowie się w domu, czy kolegom albo spać.
Nocą ulice miasta są inne, z bram i cieni wychodzą strachy, alkohol odbiera czasem resztki człowieczeństwa i rozsądku. W nas samych też coś się zmienia. I to niekoniecznie na lepsze.
Ten wypadek weekendowy przypomniał mi jeszcze raz, że wyjeżdżając co noc ryzykuję. Nie myślę o tym , nie boję się, ale gdzieś w podświadomości wiem, że mogę być następny.
No nic. koniec rozmyślań, czas szykować się do pracy.


poniedziałek, 9 maja 2016

sobota 07 maja 2016

Pozory mylą. Czasami bardzo. Dwie bardzo ładne, filigranowe dziewczyny brunetka i blondynka usadowiły się na tylnej kanapie. W samochodzie roztoczył się bardzo miły zapach niezłych perfum a brunetka po podaniu adresu znanego klubu -głos też miała bardzo miły - zaczęła opowiadać koleżance o swoich planach na przyszły tydzień
- To co? Jedziesz ze mną do Dubienki?
- A chłopaki jadą?
- Nie, chyba nie, to mięczaki. Żaden z nich pożytek. Będą tylko marudzili i co najwyżej chlali wódę.
- Oj, to ja chyba też nie pojadę.
- Jak chcesz. Ja tam jadę i tak. Nawet sama. Wejdę na ambonę i sobie posiedzę przez noc czy dwie.
- No. nie wiem...
- Ostatnio takiego wielkiego kabana ustrzeliłam, Mówię ci jaka sztuka! I to prawie o samym świcie!
Spojrzałem w lusterko - duże czarne oczy, mały nosek, regularne, delikatne rysy twarzy i zmysłowe usta. Cholera, pomyślałem - niezły kamuflaż -Ślicznotka okazuje się być bezwzględnym mordercą, czyhającym na ofiarę ze sztucerem w swoich delikatnych dłoniach. Ciekawe jak tej nocy wyszło jej polowanie. Zaczynałem współczuć ofierze... Chociaż może niepotrzebnie?

poniedziałek, 2 maja 2016

piątek 29 kwietnia 2016

Przez większość końcówki tygodnia lało. Pasażer wsiadł na Czechowie, podał adres i zamilkł. A ja też nie paliłem się do rozmowy, więc jechaliśmy w milczeniu na Z., prawie drugi koniec miasta.
W wąskich uliczkach dzielnicy domków jednorodzinnych, powoli brałem zakręty, bo skrzyżowania równorzędne, ciasno, parkują samochody i prawie nic nie widać po ciemku i w deszczu. Zatrzymałem się przed skrzyżowaniem,
- Tu może być?
- Tak, pewnie - odpowiedział Pasażer wyrwany nieco z letargu
W tej chwili usłyszeliśmy z tyłu pisk opon na mokrej nawierzchni a po chwili z wyciem silnika wyprzedziło nas wchodząc driftem w zakręt BMW - "cyngielnówka nieśmigane", dymiąc przy tym z opon i zarzucając gwałtownie tyłem.
- Mało w nas nie wjechał debil! - pasażer najwyraźniej obudził się na dobre
- Ano, tak, sporo się takich kręci po mieście nocą
- Widzi pan, gówniarz zabrał ojcu brykę i szaleje. A ja? Już 15 lat zapieprzam na budowach, układam kostkę, glazurę  i co ? Stać mnie na taki samochód? A gówno! I jaka tu sprawiedliwość?
Pożegnaliśmy się i zniknął w deszczu i ciemności.
A sprawiedliwość dziejowa działa się zaraz prawie za zakrętem. Czarne BMW stało krzywo w poprzek drogi kilka przecznic dalej, mrugając rozpaczliwie awaryjnymi. Obok kierowca w dresie, pochylał się w deszczu nad przednim lewym kołem. Opona w strzępach i prawdopodobnie uszkodzona alufelga. Prawdopodobnie najechał na tzw. pijanego policjanta, rzuciło nim i uderzył w dość wysoki w tym miejscu krawężnik. Fart, że nie wleciał w ogrodzenie domu, ani akurat nic nie parkowało na chodniku.  No cóż, przyznałem, że odczułem pewną schadenfreude i w dodatku nie miałem z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Homo taxiraedus czyli przemyślenia postojowe

Gdzieś kiedyś czytałem książkę pod tytułem Ludzkie zoo, traktującą o obserwacji ciekawego gatunku fauny jakim jest homo sapiens. I tak właśnie można traktować obserwacje homo taxiraeda gatunku dość popularnego na naszych ulicach, a do tej pory jeszcze dokładnie nie zbadanego.
Gatunek ten należy do drapieżnych, chociaż w przypadku osobników prowadzących nocny tryb życia, również padlinożernym. Do rodzaju tego zaliczyć można podgatunki takie jak:
Słup wredniaczek (Polus vilis), gatunek endemiczny, występujący w przypadku osobników prowadzących dzienny tryb życia w okolicach dworców i  prezentujący zachowania terytorialne. Odstrasza osobniki pozostałych gatunków, ośmielające się wejść na jego tereny łowieckie.  bogatą gamą technik - począwszy od wydawania niemiłych dla konkurentów dźwięków, poprzez generowanie sztucznej przynęty, mającej odciągać konkurentów od terytorium łowieckiego, aż po zachowania ekstremalnie agresywne.  
Słup samotnik (Polus singularis), w odróżnieniu od wspomnianego wyżej wredniaczka, osobniki tego gatunku nie wykazują zachowań agresywnych wobec innych gatunków, są cierpliwe, bardzo wytrzymałe na zmiany pogody oraz konkurencję i koniunkturę. Wykazują również znacznie mniej nasilone zachowania terytorialne.
Śmigacz ruchliwy (Promptus strenuus), gatunek dość trudny w obserwacji, charakteryzujący się częstymi i szybkimi  zmianami terytoriów łowieckich oraz ogólną dużą ruchliwością. Migracje osobników tego gatunku pomiędzy terenami łowieckimi są skorelowane ściśle z przyjazdami pociągów oraz autobusów. Gatunek ten nie wykazuje z reguły zachowań agresywnych, za wyjątkiem agresywnego sposobu poruszania się.
Złotówa pospolita, (Unus Vulgaris), najprawdopodobniej najczęściej występujący gatunek homo taxiraeda, wytrzymały, potrafiący obywać się przez długi okres bez snu i znajdować pożywienie nawet w najtrudniejszym terenie. Osobniki tego gatunku bardzo rzadko opuszczają swoje pojazdy i prawie nigdy nie wchodzą w interakcje z pozostałymi gatunkami.
Radiówek kolorowy(Radiofilius coloratus), równie popularnie występujący w środowisku naturalnym jak Złotówa. Osobniki tego gatunku spotykane są na całym terenie miasta, bardzo często nawet w najmniej uczęszczanych miejscach. Jest to również gatunek wykazujący najwięcej zachowań stadnych. Często obserwować można grupy jednolicie ubarwionych osobników spędzających wspólnie czas. Osobniki tego gatunku bardzo często zmieniają również ubarwienie, co znacznie utrudnia ich obserwację.
Dodatkowym utrudnieniem w obserwacji i taksonomizacji wymienionych gatunków jest ich zdolność do przejmowania cech gatunków pokrewnych lub zmiany barw - jak w przypadku Radiówka
Badania jednak nadal trwają.....
 
  

środa, 20 kwietnia 2016

Z życia korposzczura IV

- A pani godność?
- Co?
- Hmm,,, czy może mi pani podać swoje nazwisko?
- O nie! Nie ma mowy!
- Hmm... a dlaczego?
- Bo zaraz mi tu pan coś włączy i znowu będę za to płacić!
- W takim razie właściwie po co pani dzwoni?
- Niech mi pan tu wyłączy to wszystko.
- Dobrze, to proszę podać numer usługi, której to dotyczy
- Nic z tego! Niczego panu nie podam.
- Ale rozumie pani że nie będę mógł nic zrobić jeśli nie będę wiedział gdzie i dla kogo?
- Na pewno! Już wy dobrze wiecie co i jak, tylko pewnie się panu nie chce!
- W takim razie obawiam się, że nie mogę pani w żaden sposób pomóc!
- To co ja mam zrobić?
- Niech mi pani podać swoje nazwisko i numer usługi!
- Mówiłam, że niczego panu nie podam! Przecież widzi pan chyba z kim rozmawia!
- Niestety, nie widzę! W tym wypadku niech pani napisze pisemnie czego pani oczekuje i wyśle pocztą!
- Niech pan nie będzie taki sprytny! Wyłudzacie dane a potem robicie z nimi co chcecie!
- ....


niedziela, 17 kwietnia 2016

piątek 15,04,2016

W radiu słuchałem sobie audycji o nowej grupie wsparcia - Anonimowi Dłużnicy. To trochę jak Anonimowi Alkoholicy czy Seksoholicy. Spotkania w rodzaju - Mam na imię Adam i jestem dłużnikiem! - Cześć Adam! Jesteśmy z tobą! Uczestnik tej grupy wypowiadał się na temat tego jak bardzo pomogły mu spotkania w mnie więcej takim stylu
- Teraz jestem świadomy tego że jestem zadłużony z mojej winy a nie winy innych. Zaakceptowałem ten stan, Wiem teraz, że nie potrzebuję aż tyle!
- Czy spotkania spowodowały, że pana dług się zmniejszył?
- No, znaczy, nie. Ale jestem teraz świadomy!
Jak dla mnie super! Drogi Urzędzie Skarbowy ZUS-ie i tak dalej - jestem świadomym dłużnikiem :D i świadomie nie mam kasy na daniny, których ode mnie żądacie :)
Do taksówki wsiadła paniusia z pieskiem typu yorkshire terrier w wersji mini.
- Zabierze nas pan na J. ?
- No pewnie, Zapraszam. Fajny futrzaczek.
- Oj, właśnie wracamy z Funią od fryzjera
Istotnie futrzaczek był ładnie uczesany i przystrzyżony z obowiązkową u tej rasy różową kokardką na łebku.
- Fiuuu, a jeśli można spytać to ile teraz kosztuje taka przyjemność?
- Oj, wie pan, my tu mamy znajomości już, więc 65 złotych.
- A,. no to niemało. jakieś pięć razy tyle co moje :) szczęście że mojego brytana nie trzeba strzyc, bo chyba sam bym go maszynką golił :D  
- No wie pan -  mój piesek jest rodowodowy - prawda, moje Pysiaczki śliczne! Jesteśmy szlachta!
- To wszystko wyjaśnia! Noblesse oblige!
- Co proszę? O już jesteśmy?! To ile wyszło?
- 11,95
-  A czy może pan podjechać tam za rogiem pod lombard? To ja tylko zastawię coś i panu zapłacę.
- No nie ma problemu.
Piesek został ze mną jako zastaw i  przez chwilę patrzyliśmy na siebie ze zrozumieniem kiwając głowami. I to tyle w kwestii świadomego "długoholictwa"!

hrabia Buck von Duppenlitz na szczęście nie potrzebuje fryzjera 


piątek, 8 kwietnia 2016

Z życia korposzczura II

Skargi i reklamacje są niewyczerpanym źródłem radości i anegdot, szkoda że pamięć jest tak ulotna.
...
- A może mi pani powiedzieć na kogo zarejestrowano ten numer?
- No pewnie! Na mnie!
- A... to wiele wyjaśnia,,,,

....
- Panie, pomóż pan,  bo córka mężowi usunęła radio a on słuchał tego radia. No i teraz nie może.
- Hmm.... a jak usunęła ?
- No jak, jak? Na stałe!
- I teraz mąż nie może ?
- No nie może....

...
-  Wiem pan co, jakiś diabeł siedzi w tym telefonie chyba!
- Dobrze, rozumiem, rozpoczynam egzorcyzmy!

...
- Tu o tu, to mi internet nie działa!
- A jak się to objawia?
- No jak to jak! Na facebooku nie mogę posta wstawić!

...
- A wie pan, że pan to ma głos jak mój zięć!
- Mhmm.. moja teściowa też tak mówi!

....
- K...wa! Panie to jest jakieś oszustwo! Wy to złodzieje jesteście!
- Ma pan na myśli mnie?
- E... nie.. pan to chyba jakiś porządny...
- Złodziej ? ;)

...
- Czy mogę jeszcze coś dla pani zrobić dziś wieczorem?
- No.... w sumie.... to o której pan kończy ? :D :D

...

wtorek, 22 marca 2016

Piątek 18.03.2016

- To jak Misiu? Pojedziemy do mnie czy do ciebie?
- Słucham?!
- No, przecież mówię wyraźnie.
- Hmm... wolę do ciebie, a potem ty wysiądziesz a ja sobie pojadę dalej.
- Czemu? Taki jesteś nieśmiały?
- Nie. Raczej nie jestem nieśmiały, Czasem nawet bywam dość asertywny.
- No to bądź teraz!
- Przecież jestem. Jedziemy do ciebie i tam się rozstaniemy.
- Jesteś okrutny, Naprawdę mi się podobasz.
- To nawet miłe, ale wiesz. Nic z tego.
- Nie podobam ci się?
- Szczerze?
- No pewnie, lubię szczerych
- Jestem hetero. :)

(...)

Pasażerem był nieco krępy, niski facet może trochę tylko młodszy ode mnie.
- Taką kobietę spotyka się tylko raz w życiu, wie pan? Za każdym razem kiedy zamykam oczy widzę ją, Widzę jak jej włosy zasłaniają mi cały wszechświat i światło przenika przez tą zasłoną z czystego złota, kiedy pochyla się nade mną, żeby mnie pocałować, Jej zapach - odurzający, dotyk, I w jej oczach można zatracić się kompletnie, Zapomnieć, kim się jest i jak niewiele się znaczy. Wszystko to sprawia, że życie jest sensowne, że chce się żyć, Dla niej, Tak doskonale to pamiętam, Każdą chwilę.
- .... bardzo to poetyckie..
-  I najgorsze jest to, że tak być nie może. I wszystko to jest już przeszłością.
- Dlaczego?
- Bo nie potrafiłem jej dać szczęścia... wystarczy na mnie spojrzeć.
- Eeech.. podobno facet musi być tylko odrobinę piękniejszy od diabła :)
- To nie o wygląd chodzi...
- W takim razie to po prostu brak wiary w siebie samego...
- Może tak....
- Eeech... ale ładnie tak przynajmniej pana posłuchać.

piątek, 4 marca 2016

Sobota 27.02.2016

Pasażerka stała nad samym krawężnikiem, w kurtce z kapturem głęboko ukrywającym twarz.
- Na P.   - rzuciła cicho.
- Dobrze, już jedziemy.
Po chwili ciszy (za wyjątkiem kawałka Bonamassy, który akurat serwowała trójka) usłyszałem z tyłu chlipanie i pociąganie nosem...
- Ja wiem, że to nie moja sprawa, ale czy coś się stało?
- Nie... nic... tylko mąż mnie właśnie zdradził....
Co miałem powiedzieć. Jestem ostatecznie tylko taksówkarzem i w dodatku facetem.
Dojechaliśmy na miejsce.
- Dziękuje... że pan nawet nie pytał... tak czasem lepiej.. a ja się wyprowadzę... jutro.
- Dobranoc...
A tak, czasem lepiej nic nie mówić. A czasem nie ma nawet możliwości mówić. Nie ma sensu. Wychodzi się z domu, robi swoje, wraca, śpi, wychodzi znowu. I dni zaczynają przypominać niekończące się pasmo zdarzeń, kompletnie nieistotnych, wyzutych z sensu i jakiejkolwiek wartości. Czasem tylko człowiek zatrzyma się na chwilę, żeby spojrzeć na mokry od deszczu bruk na Grodzkiej i przypomnieć sobie czas, kiedy wszystko miało jakiś większy sens i życie nie było tylko egzystencją. I wtedy nawet szczur przemykający pod murem kamienicy i znikający w jakiejś bramie bywa dobrym towarzyszem do rozmowy.       

Z życia korposzczura 1

Ludzie nie przestają mnie zadziwiać. Są niewyczerpanym źródłem uciechy i anegdot. Szczególnie Ci, którzy w poczuciu wyższości uważają się za nieomylnych.

Korporacja Gruszka, gdzieś w Polsce dzwoni telefon
- Dzień dobry Firma Gruszka w czym mogę pomóc?
- Chciała odblokować swój tablet, bo podpisałam z wami umowę i dziś w nocy ma się u was uruchomić a w Firmie Pauza wtedy mi wyłączą.
- Dobrze, proszę o pani dane.
Po chwili:
- Przykro mi, ale nie mogę znaleźć pan w bazie danych. Ani po numerze, ani po PESEL
- Pan sobie ze mnie kpi! Jak to ? TO JA NIE BĘDĘ MIAŁA TERAZ ŻADNEGO KONTAKTU ZE ŚWIATEM? TO JA PÓJDĘ JUTRO DO TEJ WASZEJ FIRMY I ZOBACZYCIE!
- Przykro mi, niestety nie znajduję pani w bazie danych i...
- CO MI PAN TU OPOWIADA ZA BZDURY! A JAK SIĘ PAN NAZYWA? JA PANU DOPIERO POKAŻĘ! Ja jestem prawniczką! Umiem do cholery czytać dokumenty! I wy tam w tej waszej firmie to macie burdel kompletny!
- Przykro mi. Nie ma pani w bazie danych! Czy rozumie pani, że nie mogę w tym momencie nic zrobić dla pani? Bo po prostu u nas pani NIE MA!
- Bzdura jakaś! Jak tak można traktować klienta! Podpisałam umowę, mam tu kopię a wy mnie tak traktujecie! To się nadaje do SĄDU! I do gazet! ZŁODZIEJE!  I czuję się oszukana jak patrzę na tą kartę i umowę podpisaną z tą waszą firmą Minus....
- Z kim?!
- Eeee..... a to gdzie ja się dodzwoniłam?

...............................................................................

- No i gdzie są te zapisy umowne jakie mi obiecaliście? Bo ta umowa do jest do dupy! Kompletny kretyn to pisał, Nawet ja bym to napisał lepiej!
- Obawiam się, że nie przeczytał pan dokładnie treści umowy. Wszelkie klauzule dotyczące rozliczeń są w niej jak najbardziej zawarte wprost.
- Niech sobie pan nie wyobraża, że ja jestem jakimś byle kim! Ja jestem urzędnikiem urzędu miasta! (miasto wielkości mniej więcej Pcimia Dolnego) i takich umów jak to ja czytam na pęczki. Więc umiem czytać! I tu nie ma nic o czym pan do mnie mówi. I proszę nie robić ze mnie głupka
- Bynajmniej nie śmiałbym nawet czynić takich aluzji. Sugeruję jednak aby wnikliwie przeczytał pan par. 2 pkt. 6, 7, 8 gdzie dokładnie są opisane rzeczy o których właśnie rozmawiamy.
- eeee.... ale... to wie pan.... no ....
- Quod erat demonstrandum
- Co?
- Nic, nic, życzyłem tylko panu miłego dnia...




niedziela, 7 lutego 2016

Jeden z dni grudniowych 2015

Opuściłem się w pisaniu. Może to objaw zniechęcenia, może depresji, która zawsze dopada, kiedy nic nie idzie tak jak by się chciał i każdy plan, który możemy sobie opracować wali się już na samym początku zostawiając zgliszcza i ruiny.
(...)
- Niech mnie pan stąd zabierze... prędko,, proszę..
- Dobrze - ruszyłem z postoju z piskiem opon  - ale dokąd?
- Byle dalej! Niech pan po prostu jedzie!
Jechałem. A obok mnie siedziała ładna dziewczyna o kręconych czarnych włosach i wielkich zielonych oczach, w których błyszczały łzy i chyba coś więcej.
- Dobrze, że tak szybko pan ruszył, Bo jeszcze chwila a nie wiem co by się stało. A tak uciekłam od tego chłopaka.
- Taki był nachalny?
- Nie... to nie tak... wie pan ja...to znaczy my kiedyś byliśmy ze sobą. Dawno temu.. a ja teraz jestem mężatką i .. jakoś tak wyszło, że zgodziłam się na spotkanie. Nie, nie było strasznie,,, wręcz przeciwnie. Ja poczułam, że kocham go... i pragnę.. chcę jego dotyku, pocałunków, chcę wszystkiego... i.. wie pan..... Dobrze zrobiłam, że uciekłam ?
- Nie wiem. Nie mogę tego oceniać. Nie ja....
- To jest tak, że kiedy jest blisko wszystko staje się łatwiejsze i prostsze. Jeden dotyk wystarczy, żeby serce biło szybciej. A te pocałunki! Całkowite szaleństwo! Czy spotkał pan kogoś takiego? Wie pan, takiego kogoś, kto jest wszystkim czego się pragnie, Jest odpowiedzią na nasze pragnienia, naszym snem, marzeniem, które staje się rzeczywistością. Jest szaleństwem i zapamiętaniem. I czuje się wtedy, jakby od tysięcy lat w tysiącu wcieleń było się sobie przeznaczonym. Jakby należało się do tego człowieka od początku świata.
Dziewczyna zamilkła, odchyliła głowę do tyłu i oparła o zagłówek, przymknęła powieki i cichutko zapytała - I co ja mam teraz robić? Mój mąż to dobry człowiek, on na mnie czeka, wiem że mnie kocha...Czy pan przeżył coś takiego?
- Ja? Ja jestem już stary. Ważne jest co ty zrobisz. Ważne jest czego pragniesz i ważne jest twoje szczęście. Jeśli chcesz być szczęśliwa wybierz mądrze. Nikt inny tego za ciebie nie zrobi.
- Ma pan rację.
- Wierz mi, że łatwiej jest radzić innym, niż dokonywać samemu wyborów.