poniedziałek, 9 maja 2016

sobota 07 maja 2016

Pozory mylą. Czasami bardzo. Dwie bardzo ładne, filigranowe dziewczyny brunetka i blondynka usadowiły się na tylnej kanapie. W samochodzie roztoczył się bardzo miły zapach niezłych perfum a brunetka po podaniu adresu znanego klubu -głos też miała bardzo miły - zaczęła opowiadać koleżance o swoich planach na przyszły tydzień
- To co? Jedziesz ze mną do Dubienki?
- A chłopaki jadą?
- Nie, chyba nie, to mięczaki. Żaden z nich pożytek. Będą tylko marudzili i co najwyżej chlali wódę.
- Oj, to ja chyba też nie pojadę.
- Jak chcesz. Ja tam jadę i tak. Nawet sama. Wejdę na ambonę i sobie posiedzę przez noc czy dwie.
- No. nie wiem...
- Ostatnio takiego wielkiego kabana ustrzeliłam, Mówię ci jaka sztuka! I to prawie o samym świcie!
Spojrzałem w lusterko - duże czarne oczy, mały nosek, regularne, delikatne rysy twarzy i zmysłowe usta. Cholera, pomyślałem - niezły kamuflaż -Ślicznotka okazuje się być bezwzględnym mordercą, czyhającym na ofiarę ze sztucerem w swoich delikatnych dłoniach. Ciekawe jak tej nocy wyszło jej polowanie. Zaczynałem współczuć ofierze... Chociaż może niepotrzebnie?

poniedziałek, 2 maja 2016

piątek 29 kwietnia 2016

Przez większość końcówki tygodnia lało. Pasażer wsiadł na Czechowie, podał adres i zamilkł. A ja też nie paliłem się do rozmowy, więc jechaliśmy w milczeniu na Z., prawie drugi koniec miasta.
W wąskich uliczkach dzielnicy domków jednorodzinnych, powoli brałem zakręty, bo skrzyżowania równorzędne, ciasno, parkują samochody i prawie nic nie widać po ciemku i w deszczu. Zatrzymałem się przed skrzyżowaniem,
- Tu może być?
- Tak, pewnie - odpowiedział Pasażer wyrwany nieco z letargu
W tej chwili usłyszeliśmy z tyłu pisk opon na mokrej nawierzchni a po chwili z wyciem silnika wyprzedziło nas wchodząc driftem w zakręt BMW - "cyngielnówka nieśmigane", dymiąc przy tym z opon i zarzucając gwałtownie tyłem.
- Mało w nas nie wjechał debil! - pasażer najwyraźniej obudził się na dobre
- Ano, tak, sporo się takich kręci po mieście nocą
- Widzi pan, gówniarz zabrał ojcu brykę i szaleje. A ja? Już 15 lat zapieprzam na budowach, układam kostkę, glazurę  i co ? Stać mnie na taki samochód? A gówno! I jaka tu sprawiedliwość?
Pożegnaliśmy się i zniknął w deszczu i ciemności.
A sprawiedliwość dziejowa działa się zaraz prawie za zakrętem. Czarne BMW stało krzywo w poprzek drogi kilka przecznic dalej, mrugając rozpaczliwie awaryjnymi. Obok kierowca w dresie, pochylał się w deszczu nad przednim lewym kołem. Opona w strzępach i prawdopodobnie uszkodzona alufelga. Prawdopodobnie najechał na tzw. pijanego policjanta, rzuciło nim i uderzył w dość wysoki w tym miejscu krawężnik. Fart, że nie wleciał w ogrodzenie domu, ani akurat nic nie parkowało na chodniku.  No cóż, przyznałem, że odczułem pewną schadenfreude i w dodatku nie miałem z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia.