sobota, 26 września 2015

25 września 2015

Spotkałem Bohuna. No, nie do końca.W każdym razie jechałem z kozakami. Takimi współczesnymi. Czyli nie hajdamacy, tylko studenci. Zamiast cudownie haftowanej soroczki sweterek, zamiast szarawarów jeansy. Ale gitara w ręku i fantazja kozacka, wspomagana gorzałką w dość chyba, nawet jak na naszych sąsiadów, sporej ilości
- Panie, pojedziemy na Politechniku, a my tu ci zaśpiewamy i zagramy. Zobaczysz, takiego śpiewu jak ja śpiewam to nie słyszałeś. To i taniej nam policzysz? Może być?
- Może, grajcie i śpiewajcie, tylko bez angielskich - coś ukraińskiego proszę.
Gitara wydała z siebie metaliczny brzdęk i śpiewak rozpoczął:
- Hej tam gdzieś znacz czarnej wody...
Głos miał miły, chociaż śpiewał nosowo i trochę nieczysto.
- Ale, ale miało być po ukraińsku. Albo po rosyjsku, a po polsku to ja też potrafię :)
- A pan wolisz, taką bardziej smutną piosenkę czy wesołą?
- No to dawaj dumkę jakąś, bo noc ciemna i
- Dobrze...
Pechowy śpiewak zaintonował starą cerkiewną pieśń. Akurat tą znałem.
- No i jak się podoba?
- At, piosenka ładna, chociaż słyszałem w lepszym wydaniu. No i gitarę nastroić trzeba, bo chwilowo psuje resztki efektu.
- To taniej nie będzie?
- A nie będzie :) Może następnym razem.
Kozak nie zmartwił się wcale krytyką, tylko zaczął nucić jakąś balladę o ukochanej z którą spacerowałby do samego ranka. :)

A poniżej Wiek w wykonaniu Pelagi :)   



piątek, 25 września 2015

22 września 2015

Na postoju gość szedł od jednej taksówki do drugiej i co chwila bezradnie rozkładał ręce. W końcu doszedł do mnie i kolegi z którym akurat omawiałem wydarzenia ostatniej nocnej zmiany.
- Mówi tu ktoś po angielsku?
- No ja trochę mówię.
- Dobrze. To można?
- Zapraszam!
-Tylko pójdę po kolegów. OK?
- OK. Poczekam
Podeszli we trzech i usadowli się wygodnie na fotelach.
- He... mercedes... lubię. Taki klasyk?
- No trochę, ja też lubię, chociaż przyznaję że piękny to on nie jest, za to wygodny i prawie niezawodny.
- Oj. Ja też zawsze lubiłem.
Z tyłu koledzy odezwali się po włosku nie bardzo rozumiejąc o czym mówimy. Tylko jeden znał jakiś język więc reszta była zdana na niego. :)
- No dobrze. Pan to zna pewnie takie miejsca, no wie pan... dziewczyny, sex, kasa.
- Znam, taka praca...
- To niech nas pan zawiezie najbliżej.
- Dobrze.
- Ale cenę pan zna? Ile zapłacimy?
- Przykro mi. Nie znam. Jakoś nigdy nie korzystałem z tego typu usług.
- Nie? Czemu?
- Panowie wybaczą, ale nie bardzo rozumiem taką potrzebę.
- Ale pan jest normalny facet?
- Tak zdeklarowanie hetero.
- No, to ja nie rozumiem.
- Widać taka natura.
- Ale, tak jest dobrze, bez uczuć, zaangażowania. Po co takie kłopoty? Czysty układ, płacisz, bierzesz i finito. Potem nie pamiętasz nawet twarzy. Nic więcej. Tak jest prościej.
(...)
Taksówkarz bywa niewidzialny. Nie zwracasz na niego uwagi.  Kiedy potrzebujesz, dzwonisz albo wsiadasz do samochodu stojącego na postoju. Czasem nawet traktujesz go, jakby go nie było w samochodzie, którym podróżujesz.
Przez wnętrze mojego wehikułu przewijają się różne osoby. W różnym wieku i w różnym humorze. Szanuję to. Dlatego nigdy sam nie zaczynam rozmowy. Czasem zdarza się rozmowa o niczym, pogodzie, ostatnim meczu, czasem jadący ze mną człowiek zaczyna mówić o sobie. To jakoś tak samo wychodzi. Wtedy słucham i nic więcej.
Większa część pasażerów, szczególnie tych młodych, pochłonięta jest przesuwaniem palcami po ekranie smartfona, zajęta wiecznie rozmową przez telefon lub zapatrzona w okno. I czasami bez powitania i pożegnania znikają w mroku nocy. Wykonuję usługę, za którą mi płacą, I nic więcej. Tak jest prościej.

piątek, 18 września 2015

15 września 2015

- Ale jak pan tak jeździ po nocy to pewnie różni się zdarzają?
- Różni.
- To i niebezpiecznie czasem?
- Czasem, ale bardzo rzadko. Czasem po prostu trzeba tylko zachować spokój.
- Ale to pewnie ciężko jest.
- Fakt....
.....
Zlecenie pod blok na Bronowicach. Czekam już dziesięć minut, w końcu zza bloku wychodzi zygzakiem mój pasażer. Wsiada na tylne siedzenie bez żadnych powitań rzuca:
- Obi
- Może pan powtórzyć.
- No mówię. Obi. Tesko.
-  Dobrze.
Po tej wymianie zdań pasażer zajął się telefonem. Oczywiście jego część rozmowy słyszałem dość dobrze.
- No i ch... Siedze w jaakimś karawanie, k.. wiozą mnie na pogrzeb czy co? A g... zapłacę. Jak będę chciał to ch...zapłacę, jak dojedziemy i zobaczę ile wyjdzie. Nie będzie mie k... woził. Nara.
Po skończeniu rozmowy resztę przemowy skierował bezpośrednio do mnie. Pomijając zwykłe konwenanse i przechodząc od razu na "ty"
- No, ch.... nie myśl że frajera wozisz... i nie będziesz mnie tu woził jak chciał. Kapujesz k...? Bo jak nie to k... zobaczysz.
Zatrzymałem samochód na środku ulicy z piskiem opon.
- Szanowny pan życzy sobie zmienić taksówkę.
- Bo k... co? Frajerze... k...jedziesz...
- Ja jadę. Ale ty nie. Wysiadaj.
- Płacę to k... jade.. .ch... !
- Problem masz taki że tą taksówką dalej nie jedziesz. Albo wysiadasz albo podjedziemy na komisariat i dokończymy rozmowę przy świadkach.
- K... co ty tu odp... ch.... !
Odwróciłem się spokojnie i używając narzecza, w którym się porozumiewał w dość niemiłych słowach powiedziałem co sądzę o jego przodkach, najbliższej rodzinie oraz co go czeka jeśli w tej chwili nie zamknie za sobą drzwi z tamtej strony.  
Bez dalszych komentarzy wysiadł i potulnie podreptał do krawężnika mamrocząc coś pod nosem.
Ja wiem że pieniądz to pieniądz. Ale zdrowie jest ważniejsze!


poniedziałek, 14 września 2015

9 - 12 września

67 Kongres Towarzystwa Chirurgów Polskich.
Obsługa tak wielkiej imprezy pod względem transportu wymaga świetnej organizacji i dobrego planu. A mimo to przez cały dzień wszystkie taksówki MPT kursowały tam i z powrotem bez chwili odpoczynku. Kursy były nie tylko z kongresu i bezpłatne i płatne i prywatne i służbowe.  A w taksówkach słyszało się i prowadziło rozmowy. Im później w nocy tym weselsze.
(..)
Dworzec PKP.
Pasażer wsiadł na przednie siedzenie przysiadając radio i kasę. Kasa widać jednak mu przeszkadzała bo wyrywając kabel położył ją na desce.
- No poedziemy wreszcie czy nije? - wyraźnie pod wpływem środków anestetycznych podanych doustnie już w trakcie drogi nieco się niecierpliwił.
- Pojedziemy, tylko poczekamy na pana kolegę sekundkę i potwierdzę pana tożsamość jeśli pan łaskaw.
- No przecież mnie szyscy znaiją! Ja estem Piotr X.. A pan mnie nie zna?
- Przykro mi. Niestety nie miałem przyjemności.
- No ... taak. O to ja! Prawda?  To teraz edziemy?
- Za chwilę jeszcze zabierzemy pana kolegę bo jedzie po drodze na Sądową.
- A tak.. dobrze... to poczkam grzecznije..
Drugi pasażer pojawił się prawie natychmiast i spakowawszy bagaże ruszyliśmy. Co obudziło pierwszego.
- Oj, niech pan stanie, Już! Tu! No!
- Dobrze. Co się stało?
- Ja nije mam torby! Dzie moja torba!
- Zdaje mi się że włożyliśmy wszystkie bagaże do bagażnika!
- Ale ja muszę sprawdzić! To najważniejsza torba!
- Dobrze, zapraszam.
Sprawdziliśmy, Oczywiście była na miejscu. Pierwszy już uspokojony zasiadł znowu z przodu i ruszyliśmy dalej. Po chwili wypełnionej przemiłą konwersacją o wyższości chirurgów nad innymi zawodami lekarskimi, zadzwonił telefon
- No... dojeałem! ... Pewnie! Jaede do otelu i spać pójde...... nie... nie ide na mijasto!
Ja? Ja bełkoczę? Ja nie bełkoczę tylko śle syszysz :)
Wysadziliśmy drugiego pasażera a pierwszy dostojnie zasnął na przednim siedzeniu.
- Halo, proszę jesteśmy na miejscu!
- Co? Już? Szybko.
- A już. Pomogę panu z bagażem
- To ile place?
- Jak dla pana to nic! :)
- Miły pan taki. To dziękuję.
- Proszę bardzo i życzę miłego odpoczynku :)
- Akiego odpoczynku, na mijasto czeba iść :)
(...)
- Dzień dobry, to do E a potem do M i na końcu F,
- Proszę bardzo.
Moi pasażerowie komentowali właśnie wydarzenia kongresowe.
- No i fajnie tu jest. Bo trochę na uboczu, A jakby tak było przy samej starówce, to nikt by nie siedział na miejscu tylko a to na kawę, a to na obiad albo na wódkę i wszyscy by się rozeszli
- Fakt. A wykłady naprawdę ciekawe i na poziomie.
- Oczywiście, same autorytety.
- Ty a u nas na wykładzie, to taka cisza nagle zapadła a tu z drugiej sali takie odgłosy słychać było
-Jakie?
- No takie, wiecie, he he.. jakby ktoś tam ... no .... teges!
- Gadasz?
- Serio. Ciekawe o czym był wykład. Grunt że jak skończyli to wszyscy brawo bili! I oni i my!
- To się musiał gość sprawić dobrze!
(...)
- To do G a potem M. prosimy.
- Proszę bardzo.
- Ależ się to wasze miasto zmieniło
- Fakt odrobinę, Jest bezpieczniej i ładniej. Chociaż jeszcze sporo do roboty.
Jeden z pasażerów wtrącił się po angielsku
- O czym rozmawiacie? Bo nic nie rozumiem i mi smutno.
Przeszliśmy więc na angielski i po wymianie konwenansów przeszliśmy na ty.
- A gadamy o Lublinie, że się zmienia na lepsze.
- Faktycznie, bardzo ładne miasto. I takie kameralne, bardziej chyba mi się podoba niż Kraków. Chociaż jestem tu pierwszy raz. A w Krakowie bywałem. Bo ostatnio tak latam pomiędzy Birmingham i Krakowem.
- No to masz porównanie.
- A w sumie to i zabytków tutaj trochę jest. Szkoda tylko, że tak mało reklamy.
- Faktycznie mamy tu sporo ciekawych zabytków, jutro jak będziecie na zamku to koniecznie idźcie to kaplicy Świętej Trójcy. Freski są unikatowe na skalę Europy! No i warto przyjechać obejrzeć okolicę - Zamość, Roztocze.
- O proszę. To widzę mądry taksiarz z ciebie
- Nie mądry tylko wyedukowany :)
- He, he - fakt. Ale i tak mówię Ci powinniście inwestować w reklamę.  Przynajmniej u was można się dogadać. I kobiety piękne :) Wiem co mówię. Rok temu się ożeniłem z Polką, tylko języka nie mogę się nauczyć. Wymowa okropnie trudna. :)
(...)
- Na Akropol proszę!
- Do Grecji to trochę daleko :)
- He, he, nie.. do hotelu, widzę humorek dopisuje nad ranem :)
- A dopisuje, zaraz kończę pracę.
- O, proszę, a my zabawę..
- To widzę, że już prawie niedobitki zostały.
- No fakt. Tyle, że wie pan. Fajna impreza w sumie i towarzysko i merytorycznie, tylko taki zjazd samców. Brak jakiegoś kobiecego towarzystwa. :)
- Eee tam, widziałem, że jakieś koleżanki też przyjechały i to nawet całkiem do rzeczy.
- Panie! Na Boga! To nie kobiety, to chirurdzy! Brak im tego pierwiastka kobiecego. To bardziej koledzy z pracy. O czym tu rozmawiać na imprezie? O resekcji odbytnicy? Toż to aseksualne kompletnie. :)
- Fakt.  
(...)
- Oj, niech idą na to piwo, a ja proszę pana wrócę do hotelu. Na jutro muszę przygotować materiały na odczyt. I mam trochę roboty
-  To rzeczywiście. A jutro też jest dzień i zdąży pan jeszcze nadrobić towarzysko
- Bo to ważne jest na takich spotkaniach. W tym fachu większość spraw załatwia się właśnie tak towarzysko. Inaczej nie dałoby się zrobić nic na szybko, gdyby było to sformalizowane i zbiurokratyzowane. Jak mam problem to dzwonię do znajomego ze Stanów albo z Australii i jakieś wyjście uzgadniamy, bo oni mają doświadczenie a ja pierwszy raz taki przypadek. Albo odwrotnie. Jakby w to wplątać drogę oficjalną to pacjent by zszedł zanim by podjęli decyzję.
- Faktycznie. Biurokracja rzecz okropna.
- A w przyszłym roku u nas w Krakowie będzie podobny zjazd. Powiem panu, że ciężko już uczestników zaskoczyć, organizatorzy poprzeczkę wysoko stawiają, a to aktorzy, a to politycy zaproszenie, największe sławy mają wykłady. To żeby Warszawce było głupio, puściliśmy plotkę że papież Franciszek przyjedzie na kongres. W 2016 i tak Dni Młodzieży w Krakowie, więc zostanie i nasz kongres :)
- I co? Łyknęli?
- Pewnie. Już miałem kilka telefonów czy to prawda, że będzie Franciszek. :) I odpowiadam ze spokojem, że jak najbardziej. A poza tym przyjedzie Duda, bo przecież jest z Krakowa i będzie spotkanie na szczycie :)  
(...)
- Dobrze, że już pan jest. Poproszę na zamek. jak najbliżej, bo ja nie jestem z Lublina i nawet nie wiem, gdzie to jest. A muszę zająć się gośćmi.
- Dobrze, już jedziemy, To pani pracuje na Kongresie.
- Tak, niech mi pan wierzy, mam już dość, dwa i pół tysiąca ludzi, chodzących tam i siam, marudzących czasami okropnie i mających tysiące kaprysów. Na przykład - "a te smycze to tylko niebieskie pani ma? - Tak, tylko - A ja bym chciała czerwoną! bo będzie mi pasowała bardziej do torebki! - Ale nie ma czerwonych, są tylko niebieskie - Proszę niech mi pani załatwi czerwoną!"
- No to rzeczywiście, zabawnie.
- Ogólnie fajnie i miłe doświadczenia. Ale mówię panu, już nie mam siły biegać po tych salach i przyjęciach
- Oj to już prawie koniec. I my jesteśmy na miejscu. Lubelska La Scala :)
- Co?!
- No .... schody na zamek :)
- Fajnie. Do widzenia :) Może wrócę z panem?
- Będzie mi miło, chociaż mogę być akurat na drugim końcu miasta :
- To miłej pracy i do zobaczenia! :)
(...)
- To po kongresie?
- Tak. ale panowie chyba nieźle zarobili na tym całym zamieszaniu ? :
- No tak, utarg był taki jak w weekendy a nawet lepszy jak ktoś jeździł przez 12 godzin.
- Oj się działo. My też już zmęczeni. jeszcze tylko posprzątać i wywieźć te wszystkie graty z Targów i koniec.  
- Wyobrażam sobie, to naprawdę ogromne logistyczne wyzwanie.
- Ma pan rację.
- Ale na pocieszenie powiem panu, że uczestnicy chwalili sobie organizację i miejsce. Czyli podobało się.
- Bardzo mnie to cieszy.
- No i promocja dla miasta niezła. Goście z całego świata. Fajny sposób na reklamę.
- A wie pan ile miasto dorzuciło dotacji do organizacji tego kongresu?
- Nie mam pojęcia, ale chyba sporo.
- No i tu się pan myli. Nic. Kompletnie, Null. Powiedzieli, że nie mają tego ujętego w budżecie. A już dwa lata temu było wiadomo że będzie taka impreza.
- To trochę słabo. Można było przy tym ugrać trochę reklamy i promocji miasta za niewielką kwotę.
- Mhm, Ale tak to już jest.
- Bywa.




28 sierpnia 2015

Praca nocą bywa różna. Czasem zabawna, czasem nieprzyjemna a czasem.. No właśnie, czasem niespodziewanie inna.
Pod szpitalem wsiadła młoda dziewczyna.
- Na C. proszę. Tam są takie akademiki prawda?
- Tak, są - Uniwersytetu Medycznego. To pani na praktykach?
- Nie. Nawet nie wie pan jak mi ciężko. Dzisiaj przyjechałam z mężem do szpitala tutaj. Jeszcze tydzień temu był zdrowy, nic mu nie dolegało, co pół roku się badał a tu nagle..
- To co się stało?
- Wie pan co, ja nawet nie wiem jak się to nazywa, byliśmy w szpitalu w Przemyślu najpierw a stamtąd po dwóch dniach przewieźli męża tutaj. Lekarze powiedzieli, że to jakiś rzadki przypadek i jeszcze chyba w Polsce jeszcze nie było takiego. To tak jakby jego organizm sam siebie atakował. Gdyby nie to że trafiliśmy tutaj to chyba już by nie żył.
- Choroba autoimmunologiczna. A już przynajmniej zaczęli leczenie?
- Podobno są tylko dwa leki na tą chorobę i właśnie sprowadzają je z zagranicy, bo tu nie mają nawet na stanie. Byle zdążyli.A ja tu przyjechałam w jednej sukience tylko, ale przetrwam, ja dużo nie potrzebuję
- Zdążą, Ja wiem, że to banalne, ale przecież nie można się zamartwiać na zapas, pewnie wszystko skończy się szczęśliwie. Jesteśmy na miejscu!
- Dziękuję że mogłam się wygadać trochę, bo ja tu nikogo nie znam. Wie pan i mam taką prośbę jeszcze - jeśli pan się modli, to niech pan się pomodli za nas. Bardzo proszę. Bo nie wiem już sama co zrobić.
- Dobrze. Tak zrobię, A pani niech odpocznie chociaż trochę i spróbuje zasnąć o ile to możliwe.
- Dobranoc.
I zniknęła w mroku. Nie wiem jak się to skończyło. Mam tylko nadzieję, że jej mąż wyzdrowiał i cała ta sytuacja jest tylko koszmarnym wspomnieniem.