środa, 27 maja 2015

27 maja 2015 środa

Od rana leje. Dla taksówkarzy to dobra pogoda. Oznacza więcej kursów. Chociaż również brak nikotyny i mniej okazji do rozprostowania kości.
(...)
- Uff, dwie przecznice już szłyśmy, a tak pada! - poskarżyła mi się moja pasażerka sadowiąc się z córeczką z tyłu.
- To czemu nie mówiła pani żeby podjechać dalej?
- Oj, powinnam, ale pomyślałem że tu to wszyscy widzą, taki dobry punkt orientacyjny.
- No tak, ale taksiarze wiedzą z reguły i o tych mniej dobrych :)
- Fakt. Ale nic. To na Ż. prosimy.
- Proszę bardzo.
A ponieważ akurat pogoda i godzina były takie a nie inne zaczęły się tworzyć korki.
- Ostatnio wracałam w nocy z imprezy na starówce i wsiadłam do taksówki na postoju. Tak się wystraszyłam wtedy okropnie Zaczęliśmy rozmawiać i jakoś tak się zgadało, że pracowałam na KUL. No niech pan sobie wyobrazi jak ten taksówkarz usłyszał o tym to aż krzyczeć zaczął na KUL, PiS, kościół i ogólnie. A ja tylko potakiwałam cicho, bo co miałam robić? Ten pan był tak agresywny i taki napastliwy, że bałam się że jeszcze mnie pobije. Noc, ciemno, ja sama, a raczej nie należę do tych wielkich i silnych. A to był wielki facet!
- No cóż. Ze mną nie będzie kłopotu, kończyłem KUL a moi koledzy nadal tam niektórzy pracują. Ale wie pani, jak się tak jeździ po mieście ileś godzin, siedzi samotnie w samochodzie to frustracja narasta a w głowie rodzą się czasem dziwne myśli. Zdarzają się więc różne przypadki. Czasem naprawdę nieprzyjemne.
- Możliwe. Mimo to trochę się wystraszyłam. Ale z drugiej strony jak pan tak jeździ w nocy to pewnie też trochę strach? Prawda? Bo i pasażerowie różni się zdarzają.
- A prawda. Chociaż ja jakoś mam szczęście do tych miłych. Nawet jak się trafi pijany jak bela, to jest przynajmniej miły a czasem zabawny. Kilka razy rzeczywiście trochę było mniej przyjemnie. Ostateczne jeździmy w różne miejsca.
- No to rzeczywiście strach.
- E, bez przesady. Po prostu, taka praca. A pani czemu zrezygnowała z pracy na uczelni?
- Wie pan, miałam dość, tyle lat na umowie o dzieło? Obiecywali normalną umowę i tak dalej a nic się nie zmieniało. Zaczęłam doktorat, ale potem dziecko i dodatkowe etaty tu i tam i jakoś tak po prostu miałam dość. Cała rodzina mówiła mi, że robię błąd i dziwili się wszyscy jak mogłam zrezygnować z pracy na uczelni. Ale miałam po prostu po dziurki w nosie tej pracy.
- Nawet nie wie pani jak dobrze to rozumiem :)
(...)
Stały pasażer. Znamy się już od kilkunastu chyba kursów - stała trasa, stała opłata, czasem rozmowa, czasem milczenie. Tym razem z kolegą.
- No taką trasę robimy skomplikowaną a pan nawet GPS nie włączył.
- Oj, cóż za przeoczenie popełniłem! Za chwilę się poprawię. W życiu nie chciałbym zabłądzić na LSM!
- He, he. No, co pan. Przecież żartowałem :)
- Wiem, ja też. :) ale niech sobie pan wyobrazi że ostatnio wsiadła pasażerka na D., o tu na postoju i mówi "Na Topolową proszę!" a ja dostałem kompletnego zaćmienia i nawet nie wiedziałem w jakiej dzielnicy to jest!
- No właśnie. A gdzie to jest?
- No i po to mamy nawigację :D
(...)
Dwie panie w słusznym już wieku, które wiozłem z manatkami do K. wracały ze mną po imprezie.
- O, a ja to mogę siadać z przodu, z takim miłym panem, to mogę i z przodu jechać. A ty Zbyszku do tyłu.
- Jak się udała impreza?
- Udała, nawet bardzo. Tylko deszcze więc wszystko pod dachem. Za to więcej żarcia poszło a mniej wódki. Ale aż nas nogi bolą
- Czyli tańce były ale hulanki już mniej
- Były, były, ale nikt się nie schlał tak kompletnie, Wszystko z kulturą, Nawet Paweł nie padł pod stół. A jemu często się zdarza.
- Prawie zawsze! Pić to trzeba umieć.
- Fakt. Chociaż mało kto o tym pamięta.
- A Jadźka to też dziś dała popis. Ona pracuje w PKP. Ty wiesz że oni tam dostają takie dofinansowanie do węgla?
- No niech pani nie żartuje? To jeszcze jest deputat węglowy?! Myślałem, że instytucja umarła już dawno śmiercią naturalną.
- Oj, jest jest. I to nawet czasem całkiem wysoki. 

środa, 20 maja 2015

15-17 maja 2015

Feliniada. Czyli kolejne imprezy dla studentów. Plac za akademikami na Felinie wypełniony po brzegi, piwo się leje strumieniami a autobusy MPK wyglądają jak akwarium pełne glonojadów, przyklejonych do szyb w dziwacznych pozach.
(...)
- No, jak dobrze, że już pan dojechał. Urwał, zimno straszliwie.
- To grzejemy?
- Pewnie. Dzięki
- A dokąd jedziemy?
- Na W. Ale, nie było dziś warto. Nie ta atmosferka. Tylko zimno i zimne piwo. Impreza schodzi na psy.
- Eee, co ty gadasz. Nie było najgorzej. Widziałeś jak dostał w ryj od ochroniarza ten typas?
- No, krew go zlała! He he...
Mnie też. Ostatecznie moja córa też gdzieś tam była.
(...)
- No jesteś! W końcu
- A jestem? To do domciu pora?
- A gdzie tam. Dajemy na afterparty! Do centrum.
- Ok.
- Tylko jeszcze po koszulę skoczymy?
- Po co?
- No jak, po koszulę! Bo przecież nas do klubu bez koszuli nie wpuszczą!
- Jak przed wojną! Trzeba mieć krawat i marynarkę, żeby wpuścili do lokalu.
- E. Piotrka to nawet w smokingu nie wpuszczają. Ryj ma taki niewyjściowy : D
- Spadaj głąbie! :D
Podjechaliśmy na J. pod zaparkowany samochód. Chłopaki doprowadzili się do stanu używalności.
- He he. Teraz jesteśmy śliczni! Ty a gdzie zgubiliśmy Olka?
- A mówił, że idzie po piwo. No i zniknął. Z dwie godziny temu.
- Zadzwonię! No cześć stary, gdzie się podziałeś? Urwał! Idziemy na party! Jak to w Ł? Już?
- Ale szybki już do domu dojechał!
- To najlepsze go minie!
(...)
Skończyło się tak jak pozostałe imprezy. Rzucaniem butelkami i ławkami, bijatyką, rozpylaniem gazu i rozrzucaniem śmieci. Przyznaję, że pomimo, iż woziłem samych miłych i w miarę trzeźwych ludzi, zacząłem się zastanawiać. Ostatecznie takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie. I nie było w tym nic magicznego, nic pociągającego i nic poetyckiego. A przecież można inaczej. 

wtorek, 12 maja 2015

07 - 09 maja 2015

Kozienalia. Ostatecznie Lublin to miasto uniwersytetów. A studenci już ot zarania dziejów zabawić się lubią. Wypić okowity, czy wina a potem w miasto łyczków siec lub burdy wszczynać. Pewnie tak samo w średniowieczu w Paryżu czy Cambridge jak teraz w Lublinie. Było więc głośno, miejscami niebezpiecznie a miejscami zabawnie.
(..)
Wsiadła para ubrana odrobinę w stylu rockowym i zaczęliśmy o imprezach na mieście
- Dzieje się dzisiaj?
- Oj dzieje. Wczoraj i dzisiaj i pewnie jeszcze jutro się podzieje.
- Jedziemy dzisiaj bo ma być Maleńczuk. A wczoraj to co było?
- A zdaje się że jakiś hip-hop czy rap.
- No właśnie, To raczej dla młodszych.
- No państwo też raczej na starych nie wyglądają.
- He, he. Bo się dobrze trzymamy. Ale mój gust to taczej cięższy. Słyszał pan o Oberschlesien?
- Pewnie. Ich wersja "Ich will" Rammstein'u wymiata. "Jo chca" - podobało mi się że po śląsku dają.
- A znajomy był na koncercie i na żywo podobno też nieźle. Nagłośnienie mają ekstra. Bas taki że aż w płucach dudni!
- I tak właśnie ma być.
(...)
- Oj, szybciutko na Bernardyńską proszę,
- Się robi. A co taki pośpiech? Nie można było wybrać się z 10 minut wcześniej?
- Eee..Właśnie wróciłem z Warszawy i tak podumałem w domu, że chyba nudno będzie siedzieć to się zebrałem i jadę. Taka szybka decyzja
- No i dobrze. Pogoda niezła to lepiej połazić po mieście albo iść na koncert niż spać.
- Spać będziemy w grobie! :) A dziś piwo, muzyka i dziewczyny!
- Ja niestety tylko muzyka :)
- No ktoś musi pracować, żeby wrócić mógł ktoś!
(...)
Po ścianie kamienicy osunął się na bruk młody chłopak. Koledzy pomogli mu oprzeć się o ścianę i sami usiedli obok. Przez boczną uliczkę przemaszerował pochód niosących na ramionach swojego kompana, który wyraźnie nie był już przytomny, zwisając głową w dół z rozpostartymi ramionami. Ktoś śpiewał, a w powietrzu unosiły się dźwięki koncertu, Stłumione i nierealne. Ze skweru wyjrzał lis i nie zważając na panujące wokoło zamieszanie, przebiegł obojętnie przez ulicę znikając w bramie.
(...)
- Morda, no k... jedziemy!
- Spokojnie, gdzie chcecie jechać?
- Pan go nie słucha... wychlał i teraz mu bije na dekiel!
- Jak gdzie k... do HOTELU! O!
- A jakiego?
- A N...
- Dobrze.
Ledwo ruszyliśmy a już udało mu się znaleźć przycisk otwierania szyby. Nie miałem nic przeciwko wietrzeniu bo atmosfera była dość duszna i powietrzu unosiły się te, no ... promile. Ale niestety nie o wietrzenie chodziło a manifest życiowy
- AAAAAA!! URWAŁ!!! DO ROBOTY CH....!! A NIE STAĆ! TE MAŁA JEDŹ Z NAMIIII!!! URWAŁ!!!
- Kolego, zamknij okno, jak cię grzecznie proszę.
- BO CO! URWAŁ!
- Bo cię przewieje. dostaniesz zapalenia płuc i umrzesz. A nikt mi nie będzie tu umierał w samochodzie. Zrozumiano?
- O... eee... dobra.
Po krótkiej drodze na miejsce, mój pasażer stwierdził, że on zostaje i jedzie ze mną dalej.
- Stać mnie, jadę! Gdzie mnie zawieziesz za dwie dychy?
- Nad Zalew. Ale wrócisz sam, na piechotę.
- Jak ? Urwał? Na piechotę?
- A tak. Bo dwie dychy starczą tylko w jedną stronę.
- To, urwał, kiepsko.
- Fakt. Dobranoc.
(...)
Nad ranem życie, rozlewające się po ulicach śródmieścia niczym kres po tętnicach. powoli zamierało. Fale ludzkie przewalające się jeszcze niedawno z siłą i gwałtownością tsunami, słabły, rozlewały się po bocznych uliczkach i skwerach, a w końcu znikały. pozostawiając po sobie wielkie ilości rozbitych i całych butelek, plastikowych kubków oraz gdzieniegdzie innych odpadków biologicznych. Tu i ówdzie leżały malowniczo upozowane cadavera pozbawionych przytomności i czucia a schodki na głównych ulicach obsiedli ci, którzy dalej iść już nie mogli i tak pewnie chcieli doczekać poranka wspierając się wzajemnie i chroniąc od upadku. Podobni do jakichś surrealistycznych ptaszydeł, napuszonych i tulących się do siebie w obronie przed zimnem i drapieżnikami.
Na środku jednej z głównych ulic tańczył derwisz. W szalonym tańcu nie zważając na nic, niczym wiatrak machał rękoma w takt, słyszanej tylko przez siebie, muzyki.  I wirując w tym obłąkanym tańcu doznawał ekstatycznych wizji. Z uśmiechem szaleńca odwrócił się i spojrzał na mnie niewidzącymi oczami. Był dla mnie ostatnim akordem symfonii dzięków tej nocy. I ten widok zabrałem ze sobą do domu. 

niedziela, 3 maja 2015

piątek 01 - 02 maja 2015

Medykalia. Jak co roku tłumy uczestników koncertu w różnym stanie i różnym wieku. Począwszy od gimnazjum a skończywszy na dinozaurach w moim wieku. Po 23 ciężko było przejechać przez Chodźki bo cały ten zgiełk przenosił się na chodniki, jezdnię, trawniki i co tam tylko mogło służyć do chodzenia, biegania, skakania, zataczania się i w końcu dla najbardziej zmęczonych  - leżenia.
A ponieważ cały ten tłum rozchodził się na lewo i prawo tłoczno zrobiło się w całym śródmieściu.
Nie wszyscy wracali grzecznie do domu. Na Hempla trzy radiowozy nie mogły spacyfikować tłuczących się jak popadnie gości. Czyli na mieście lekka zadyma.
(...)
Obserwowałem dwie grupki walczące o taksówkę.
- Wyp... byłem pierwszy i nie będzie mi tu byle frajer podjeżdżał. Sp... ch.. !
- Jak ci p... to k...
- No co? Odważny? Dajesz ch...
Dialog ciągnął się dalej w tym stylu a strony konfliktu  były coraz bardziej zacietrzewione.
Na szczęście towarzyszące im dziewczyny były nieco bardziej spostrzegawcze.
- No tu są jeszcze inne taksówki, Debile! Pojedziemy innymi! Pan wolny ? - skierowała pytanie lekko spanikowanym tonem  do mnie
- Wolny, Zapraszam
Trzech chłopaków wsiadło do mnie a reszta miała wsiaść do kolegi stojącego przede mną
- No, debil, k... widział pan? Jeszcze chwila to bym mu sam przyp... Wyrywa się do kolesia a potem idzie do mnie żebym go bronił zje....  ch... ! Jak się zaczyna to trzeba być honorowym...
- Ano tak,
- Oj przepraszam, bo minie tak wk... ! Skacze do każdego a jak przyjdzie na solo to Jarek broń. No nie wk.. ?
(...)
Pod akademikiem wsiadły dwie gimnazjalistki.
- Bry wieczór!
- Dobry wieczór. Dokąd się wybieramy?
- Do G. poprosimy, ale starczy nam 35 złotych? Bo nie mamy już więcej?
- Dobrze. Jedziemy.
- To pan nas wysadzi jak się kasa skończy dobrze?
- Zobaczymy,
Ruszyłem a dziewczyny pogrążyły się wymianie wrażeń.
- Fajnie było, tylko szkoda że ogarniałam może ze dwie piosenki z tego co grali.
- No, ja też nie bardzo. Ale był ok, Chociaż ja tylko "Dzieci" znałam
- A kto grał? Elektryczne Gitary? - zapytałem z ciekawości
- Tak!
- No to fakt. Repertuar raczej dla mojej grupy wiekowej. :)
- Hi, hi, A pan nie taki stary!
- W wieku waszych rodziców :)
Dojechaliśmy do G. wymieniając uwagi na temat muzyki
- To my wysiądziemy tutaj ja tu mieszkam, a koleżanka trochę dalej.
Okolica była niezbyt zachęcająca. Ciemno, głucho i ogólnie wszędzie daleko.
- A jak "trochę" jest to dalej? - zapytałem
- No tak, ze 3 kilometry może.
- To siadaj. Nie zostawię cię tu w środku pola.
- Ale, wie pan, ja nie mam kasy.
- To pojedziemy gratis. Nie będziesz się włóczyła sama po nocy!
(...)
Pod akademikiem na Chodźki wsiadła dziewczyna, ubrana w skórę i ogólnie wyglądająca "rockowo"
- Na Z. poproszę. To pod marketem mnie pan wyrzuci.
- Dobrze. A wieczór przynajmniej udany.
- Oj tak, Ja jestem matka-karmicielka. Pierwszy raz wyrwałam się ze znajomymi. To teraz jak najszybciej do małego do domu muszę. Ale taki wypad dobrze robi. Człowiek przynajmniej wie, że jeszcze nie jest jeszcze całkiem stary!
- To chyba zależy od naszego samopoczucia, a niekoniecznie od wieku :)
- Może tak, ale dobrze poczuć to jeszcze raz!
(...)
Zlecenie znowu na Chodźki pod akademik. Przez kilka minut przedzierałem się przez tłum zalewający ulicę, wymijając co bardziej zdesperowanych uczestników imprezy i taksówki stojące gdzie popadnie. Nie czekałem długo, na tylne siedzenie wsiadła prześliczna dziewczyna o urodzie typowej dla afrykanek
- Dobry wieczór - powiedziała w miarę proprawnie- do Cream
- Dobrze, ucieka pani z koncertu?
- Nie poszłam, Dla mnie to trochę niebezpieczne.
- Faktycznie, samotna dziewczyna w takim tłumie, może być niebezpiecznie. Córki bym samej też nie puścił.
- Dziękuję - uśmiechnęła się do mnie w lusterku -  Ja już od dwóch lat jestem w Polsce i lubię ten kraj, ludzie są ogólnie bardzo serdeczni i pomocni..
-  Tak ogólnie są :) Chociaż jak wszędzie zdarzają się wyjątki, Jak wszędzie - są ludzie i ludziska.  A wracając do koncertu  w pani wypadku wystarczyło otworzyć okno, żeby poczuć się jak pod samą sceną. I można było słuchać nie ruszając się z wygodnego i ciepłego mieszkanka. :)
- W sumie tak, ma pan rację. :)
(...)
Łapka, czyli kurs z ulicy:
- Pooodwiesiiiieeee pan kooolekę? - wybełkotał najbardziej chyba jeszcze sensowny z kolesi.
- Podwiozę, A jest w stanie jechać? Bo pranie tapicerki będzie kosztowało extra :)
- Jees... Daaawaj go tu Łukaaaas - i po chwili zwłoki znalazły się na moim tylnym siedzeniu.
- To dzie tam chce to go pan zaaaafiesie? Ta? A jak będzie szuuumiał to niech go pan w ryj i z kopa. He he...
- Zawiozę :) i może bez przemocy się obejdzie.
Dobudziliśmy denata, który odemknąwszy jedną powiekę wydukał ..
- Co budzisieeee..luuudzie, nooo.... o pana nie snaaammm, kto pan? - jak widać fakt powstania z martwych nie dotarł jeszcze do nieco przyćmionej świadomości.
- Taksówkarz. Taki jak De Niro. To dokąd jedziemy?
-  Aaa... taksiii to jeeeessiemy.. .K... 19... o .. tam jeeesiemy prooooszeeee... zaaabierz mnie tam nooo...  - w tym stanie przechodzenie na "ty" jest naturalne, więc i ja trzymałem się konwencji
- Dobra, Jakbyś się źle poczuł, to proszę dać znać wcześniej. OK?
- No jaaaasneee... ja jesteem kultulaaaarny.. nie rzygam w saamo.... w aucie! Ale ja mam c... no ...
nie.. taaak nie pofffiem.. nie c... dziefffczyyyne mam.... i ona puchary mi pokassssywała, no mófffie ci staaary, zaj..... tancerka... .( tu przyznaję, że przestałem gościa rozumieć, co wcale nie przeszkadzało mu kontynuować wywodu)  Ale jedziiieeeemyyy na K? Tak?
- Tak jak chciałeś kolego.
- To dobrze...  mój braciszek jesteeeeeśśśś kooofany.... To kdzie ja jeeestammm?
- W taksówce, za chwilę będziemy na miejscu.
- Dobrze.. kooofffam cieee pszyjacieluuu mój droooogi...
Podwiozłem mojego nowego najlepszego kumpla pod klatkę - szczęśliwie był to wieżowiec z jedną klatką. Po kilku sekundach walki z grawitacją zniknął w klatce schodowej. Szczerze współczułem wybrance, do której zdaje się podążał, chwiejnym krokiem i odrobinę na czworakach. Jedynym dla nie pocieszeniem było to że pewnie i tak zasnął zaraz za progiem.


czwartek 30 kwietnia 2015

Dwóch chłopaków wsiadło na N. tak gdzieś koło 21
Przeżywali jakieś nowe znajomości, które w szybkim tempie zamieniały się w domówkę u jednej z poznanych dziewczyn
- No ale fajna jest ta Ala nie? - zadowolenie wyraźnie brzmiało w głosie mojego pasażera
- Taka modelka. Nie dziwię się, że od razu wziąłeś ja do swojej grupy. Ty psie! - wyczuwalna odrobina męskiej zazdrości w głosie drugiego chłopaka była najlepszym komplementem dla kolegi i wywołała jego pełny zadowolenia uśmiech.
- A jakie nogi! Stary. Tylko gdzie ja teraz kupię Grę o Tron! Cholera! Jutro wszystko zamknięte.
- Po co ci znowu jakaś gra?
- Bo ona jest fanką! Przecież powiedziała, że dlatego właśnie organizuje tą domówkę, żeby grać. A ja się pochwaliłem, że mam grę!
- No to d...,
- Jakoś wykombinuję!
- Ty, ale ja nawet nie oglądałem tego serialu.
- A ja tylko książki czytałem, Nawet niezłe. Ale w tą grę, to raz tylko grałem u Piotrka, najlepiej to grać w jakieś 5 - 6 osób,  tylko jego nie zaprosimy. Za przystojny!
- No zaprosimy samych takich głupich, grubych i brzydkich, He, he!
- Proszę pana, a na S. to możemy pojechać przez Z. ?
- O ile tylko Lanisterowie nadal będą płacić swoje długi, to możemy jechać nawet przez Winterfall. A skoro już o tym, pozwolicie panowie, że się wtrącę z pewną radą -  nie zapraszajcie Tyriona. Niby karzeł, ale pies na kobiety :D
- He, he, Pan też fan serialu?
- Tak się zdarzyło - chociaż najpierw przeczytałem, książki a potem z przyjemnością obejrzałem serial.
- A jaka żeńska postać najbardziej się panu podoba?
- No cóż.. chyba Daenerys, ale dopiero po ślubie :)
- Hi, hi, bo mężatki są fajne!
- Ale pana też nie zaprosimy! Zbajeruje nam pan laski :)
- Miłe... to dobrej zabawy!
- Cześć, dobrych kursów!
Valar dohaeris - pomyślałem i popatrzyłem jak znikają w mroku uliczki, pełni nadziei na udany wieczór

piątek, 1 maja 2015

sobota 25 kwietnia 2015

Noc dłużyła się okropnie i w dodatku na mieście nic prawie się nie działo. Albo po prostu nie miałem farta. Tuż po północy wypisałem się z listy i jechałem już w stronę domu. Na N. zamachał na mnie chłopak stojący na przeciwko znanej knajpy razem z dziewczyną. 
- Dobry wieczór. To będzie dłuższy kurs. Pojedzie pan do P. ?
- Dobry wieczór. Pojadę. Nie ma sprawy. Noc jeszcze młoda. Zapraszam 
Chłopak usiadł koło mnie a dziewczyna z tyłu  
-  Nie musiałeś ze mną jechać! 
- Musiałem. Jak chcesz sama wracać do domu? 
- Dała bym sobie radę! 
- Przestań, Nic się nie dzieje. 
- To masz kasę, Mniej więcej tyle powinno kosztować! 
- Nie chcę! Nie wygłupiaj się. 
- Bierz, Bo jak nie to ja tu wysiadam! I pójdę na piechotę! 
- Zatrzymać się? - zapytałem
- Niech pan jedzie! - chłopak był stanowczy. 
- Wie pani, na piechotę do P. to trochę daleko. 
- Zawsze tak robię jak trochę wypiję. Bo ja nigdy nie korzystam z taksówek sama. Kiedyś napadł na mnie taksówkarz i od tamtej pory po prostu boję się jeździć taksówkami. 
- Oj, to rozumiem, takie zdarzenia mogą zostawić uraz psychiczny. 
- Właśnie, poza tym, taki spacer dobrze robi. Wracam do domu kompletnie trzeźwa, mąż spokojny i tak dalej. 
- Ale wie pani, zawsze można zamówić taksówkę prowadzoną przez kobietę. Taki spacer po nocy przez wioski też nie jest bezpieczny. To jak proszenie się o kłopoty. W dodatku nie jest to zbyt uczęszczana przez spacerowiczów trasa.
- A co to zmieni? 
- Hmm... no raczej kobieta cie przecież nie napadnie - wtrącił chłopak  
Dojechaliśmy na miejsce dyskutując o sposobach na spokojny sen mężów. 
- Niech się pan tu zatrzyma, dalej sobie dojdę. - dziewczyna wysiadła i poszła poboczem dalej.
- No i widzi pan? Co za uparciuch? Niech pan jej przynajmniej poświeci jeszcze, bo ciemno jak cholera! 
- Dobrze i tak mam włączone długie, możemy chwilę postać. 
Dziewczyna skręciła w końcu w stronę któregoś z domów 
- Dobra, to jedźmy tam gdzie zaczęliśmy.
- Nie ma sprawy, swoją drogą ciężkie przeżycia potrafią zostawić trwały uraz na psychice.
- Ja tam jak przeżyję jakąś traumę i mam lęk to staram się z tym walczyć, próbować jeszcze raz tego samego. 
- Trudno jest spróbować bycia ofiarą napaści. To trochę inaczej, niż lęk prze skokiem ze spadochronem. Takiej traumy nie da się raczej leczyć ponownym jej przeżywaniem. Zresztą kobiety chyba inaczej odbierają takie zdarzenia. Kiedyś czytałem o pewnym eksperymencie w którym kilkanaście kobiet szkolono przez pewien czas w sztukach samoobrony i kiedy doszły już do odpowiedniego poziomu, zaaranżowano bez ich wiedzy napad. Niech sobie pan wyobrazi, że żadna nie poradziła sobie na ulicy w obliczu "realnego" zagrożenia. 
- Możliwe. Kobiety inaczej podchodzą do takich rzeczy. A ja też nigdy nie byłem napadnięty.
- Faktycznie, psychicznie jesteśmy nieco inni :) Pewna pani psycholog, mówiła mi że w takim wypadku lepiej udać się do psychoanalityka, nawet nie do psychologa. 
- Dlaczego? 
- Podobno każdy psychoanalityk najpierw sam przechodzi terapię, żeby móc radzić sobie ze swoimi własnymi lękami i problemami. Dopiero po takiej terapii może skutecznie pomagać innym  Niby racja -  każdy ma jakieś swoje lęki i skrzywienia.
- Przesada! Słyszałem, na przykład, że podobno tylko 7% populacji ma skłonności do homoseksualizmu. 
- A psychopatów i socjopatów jest pewnie jakieś 10 %. Ale ja mówiłem raczej o lękach w rodzaju arachnofobii lub klaustrofobii. 
- No to może fakt. Ja też mam lęk wysokości. 
- Widzi pan? Każdy jest odrobinę szurnięty, Mieć znajomych z zaburzeniami psychicznymi podobnymi do naszych  - bezcenne! :)