piątek, 30 stycznia 2015

piątek 30 stycznia 2015

- Och, jak ja was mam dość! No k... po prostu same debile i chamy! Same mam z wami kłopoty! Ze wszystkimi, a teraz panu się oberwie! Aaaaaa!
- Proszę bardzo, jeśli to pani pomoże to proszę się wykrzyczeć. Ja jestem przyzwyczajony!
- No jak można być takim d.. i ch... ! Aaaaaa! Od dziesiątej powinnam być w sklepie a ten poszedł z psem i zniknął, Zabrał k... klucze do samochodu i ma to w d... ! Aż drzwi skopałam, a panu zaraz pogryzę zagłówki.
- Dobrze, niech pani gryzie, chociaż szkoda zębów.
- No faceci to kompletne świnie!
- Nie mogę się nie zgodzić.
- A te drzwi to tylko właściwie zamknęłam mocniej. Aż trzasnęły na korytarzu. Ale chyba pomogło bo zaczął w końcu pudła po remoncie wynosić do piwnicy! Po miesiącu!  No ale wk.. jestem kompletnie. Jakby nie było tak zimno to bym skuterem pojechała!
- Fajnie, też lubię skuterki!
- Bo to wszędzie się mieści i jak już człowiek się przyzwyczai do tego, że nic go nie chroni to naprawdę można przyjemnie się przemieszczać.
- Właśnie.
- A właśnie myśleliśmy o kupnie choppera, Bo teraz mamy taką Hondę Shadow 125 cm. Że nie potrzeba nawet prawka na motocykl, ale naprawdę to podoba mi się Harley V-ROD, tylko nie matowy.
- A wiem jak wygląda, śliczna zabawka.
- No to jak tylko zrobimy prawka na motocykle to kupujemy z moim Piotrusiem!
I tak to miłość do motoryzacji okazała się niezłą terapią dla związku.
Ale przyznaję tego Harleya też bym kupił, bo jest absolutnie piękny :)



czwartek 29 stycznia 2015

- Kapować nie wolno - powiedział mój młody pasażer.
- Fakt. To brzydko donosić, z tym, że teraz wszyscy kapują na wszystkich, takie spsienie obyczajów.
- A ja myślałem, że kiedyś to bardziej.
- Nie, teraz ludzie piszą skargi o byle co. A jak tego im mało, to idą do sądu z tym byle czym. Tacy pieniacze procesowi. Niektórzy to mają nawet własne szafy w sądach.
- No, ja to mam takiego sąsiada, wie pan, były pies. Tyle, że ma żółte papiery. Ten też taki. Donosi na wszystkich i od razu wali do sądu. No i kiedyś zawalił takie coś do sprawdzania kasy. Z ultrafioletem. Więc ochroniarze z tego sklepu wyszli i mu wp..., bo policji nie było co wzywać do takiego czegoś. No i co? Gość polazł do domu i zadzwonił na komisariat, że to ja go tak urządziłem. Przyjechali, skuli mnie i na komisariat. No, żeby nie dzielnicowy, co mnie znał przecież, to nie wiem. A tak, przyszedł dzielnicowy i mówi, że to nie ja i żeby mnie puścili. I teraz ten gość na schodach mnie zaczepia i mówi czemu ja mu dzień dobry nie mówię! No!
- To było powiedzieć że pan go nie lubi i dlatego.
- No właśnie tak mniej więcej powiedziałem! He, he!

środa, 28 stycznia 2015

środa 28 stycznia 2014

- Poproszę na P.
- Dobrze, ale chciałem tylko uprzedzić, że skrzyżowanie na Pagi jest kompletnie zakorkowane, więc jeśli chce pani szybciej dojechać, musimy pojechać inną trasą.
- To niech pan jedzie, byle szybciej.
Po chwili jazdy trasą, która według mnie oraz elektronicznych zabawek była najkrótsza, moja pasażerka zaczęła fukać
- A dlaczego pan nie skręca w aleje? Mój zięć zawsze jeździ tamtędy, więc tak jest najkrócej!
- Obawiam się, że nie. Oczywiście jeśli pani sobie życzy możemy jeszcze skręcić, wydaje mi się jednak, że jadąc Głęboką będziemy szybciej i będzie krócej.
- Ale tam jest krócej. I mój znajomy taksówkarz też tędy jeździ!
- No to może zróbmy eksperyment. Ja pani policzę tyle ile zwykle pani płaci, nawet jak taksometr wybije więcej, a spróbujemy pojechać tą trasą i przekonamy się kto ma rację :) To zwykle, jak pani jeździła taksówką, ile wynosiła opłata ?
- No, tak ze 25  - 26 złotych.
- Ok. Znaczy, że tyle będzie i tym razem i ani grosza więcej!
- No dobrze, to niech pan już jedzie tą swoją trasą.
Resztę drogi spędziłem słuchając mojej pasażerki, która opowiadała o rodzinie, wnukach i ogólnie o sprawach życiowych.
- No i jesteśmy.
- I ile wyszło ?
- 23.95.
- Oj, no i miał pan rację.
- Dziękuję. Ale wie pani, te trasy są prawie identyczne, tyle. że przez aleje jest  prosto, więc wydaje się szybciej, za to więcej świateł na których można postać i dlatego jest trochę drożej :)  

wtorek 27 stycznia 2015

-  Na KUL proszę.
- A pani na wykłady czy wykładać?
- Zajęcia ze studentami mam. Nawet nie wie pan jakie to stresujące. A z każdym rokiem bardziej! Nie dość, że studentów coraz mniej, to i coraz bardziej się robią niemożliwi. Proszę sobie tylko wyobrazić, że spora część studentów pierwszego roku, na kierunku humanistycznym, nie potrafi prawie pisać ani w większości, czytać ze zrozumieniem. No bo przecież są dyslektykami i dysgrafikami.
- Za moich czasów szkolnych, niestety były to choroby nieznane.
- Ale wie pan, dyslektyk czy dysgrafik nie powinien raczej brać się za kierunki filologiczne. Tyle, że często dysgrafia zdiagnozowana w języku polskim, na przykład w angielskim czy niemieckim u tej osoby nie występuje.
- Bo nasza ortografia jest tak trudna, że w porównaniu z nią pisownia angielska czy niemiecka to pestka!
- Ale to jeszcze nic. Większość ma w dodatku stosunek roszczeniowy do wszystkich i wszystkiego. Bo przecież ON STUDENT, łaskawie zgodził się studiować ten kierunek i na tej uczelni. A o studenta teraz coraz ciężej, więc skoro STUDENT jest towarem coraz bardziej deficytowym, to przecież ON powinien dyktować tu warunki. I tak to właśnie jest. Nawet na studiach dziennych spotykam się coraz częściej z takim myśleniem u studentów.
- No proszę. A ja myślałem, że byliśmy marnymi studentami z powodu lenistwa i nadużywania napojów wyskokowych.
- A, pod tym względem nic się nie zmieniło. :)

Reasumując rozmowę z bardzo miłą panią, przypomniałem sobie pewien skecz kabaretu SMILE (zresztą też z Lublina!)  - jak się okazuje coraz bardziej bliski prawdy :


niedziela, 25 stycznia 2015

sobota 24 stycznia 2015

Pod jedną z knajp wsiadły dwie pary,
- Niech pan jedzie za tą taksówką! - zakomenderował pasażer siedzący obok mnie.
- Nie ma sprawy.
- Pewnie, zawsze chciał pan to usłyszeć! "Jedziemy za tym samochodem!"- drugi pasażer najwyraźniej był tym dowcipniejszym.
- Zdziwiłby się pan, jak często to się zdarza.
- Serio?
- Zawsze jak większe towarzystwo zamawia kilka taksówek w to samo miejsce :)
- He, he, to jeszcze staniemy po jakiś alkohol!
- Ale jak ich zgubimy to wiedzą państwo gdzie jechać?
- Pewnie! Na S. !
- To gdzie my właściwie jedziemy? Do Kaśki? - dopytywała się jedna z pań.
- Tak do Kaśki. Wszyscy tam jadą to i my jedziemy!
- A ten taki mały też będzie? Jak mu.. Piorek?
- Pewnie, a co cię to zresztą ten karakan ?  Ewka też będzie!
- Która Ewka?
- No ta, w takiej sukni bez pleców. He, he,  - wyjaśnił małżonek najwyraźniej zachwycony kreacją nieznanej mi koleżanki.
- No i stanika nie miała - dodał siedzący obok z ożywieniem.
- No i co ? - panie były najwyraźniej niezadowolone ze spostrzegawczości swoich mężów.- Przecież na ostatniej imprezie też była w tej samej sukni! Jakby nie miała co na siebie włożyć!
- No i też była bez stanika! - pogrążył się zupełnie jeden z panów. 

piątek, 23 stycznia 2015

czwartek 22 stycznia 2015

Przez te kilka dni wszystko przewijało się jak w kalejdoskopie. Mało rzeczy zaskakuje i mało wzrusza. Czasami tak bywa. Codzienność i szarość. Ale są wyjątki, które wracają wiarę w człowieka.
Na I.  wsiadła starsza pani
- Do centrum poproszę, trasą żeby było szybciej, bo i tak jestem już spóźniona
Miała bardzo miły głos, taki ciepły i miękki z doskonałą dykcją.
- Czasami to jest w tonie spóźnić się, szczególnie dla kobiety - takie wielkie wejście.
- Wie pan, w moim wieku to już nie ma wielkich wejść, kiedyś tak, miałam takie, teraz to już mogę mieć tylko wielkie wyjście - uśmiechnęła się moja pasażerka
- Na to, chyba nigdy za późno, szczególnie w wypadku pań.
- To możliwe, nadal jeszcze zapowiadam koncerty, piszę i staram się pracować, ale wie pan, jestem coraz słabsza a kilka lat temu umarł mój mąż i od tamtej pory nic nie jest już takie samo. To był bardzo przystojny mężczyzna i wie pan, to ja zawsze byłam ta słabsza i narzekałam na zdrowie, a on nigdy się nie skarżył i zawsze był dla mnie, kiedy go potrzebowałam.  I do końca pracował, nawet w szpitalu. Kiedy wrócił do domu, wiedzieliśmy że to już koniec, cała rodzina zebrała się i wspólnie modliła, odprawiała nabożeństwa. A ja jestem gorliwą katoliczką, tylko wtedy, wyprosiłam ich wszystkich, Włączyłam naszą ulubioną piosenkę, taka francuską, "Pada śnieg" i wspominaliśmy jak chodziliśmy na ślizgawkę do Parku Saskiego. I tak umarł, na moich rękach. Pan pewnie, będzie zgorszony.. ale tak było właściwie.
- Nie, nie będę... dziękuję...
Nie wiedziałem co powiedzieć, czasem słowa są trywialne i niepotrzebne.



poniedziałek, 19 stycznia 2015

poniedziałek 19 stycznia 2015 (blue monday)

-  A wie pan, ja to zostawiłem samochód w garażu. Jakoś się dziś nie czuję i pomyślałem że pojadę z panem
- Miło mi i w sumie chyba to rozsądne. Skoro nie czuje się pan na siłach.
- Oj od trzech lat to już nawet do syna do Warszawy nie jeżdżę. Tylko on do mnie. Nie to żebym się bał. Ale droga męcząca, a ja już nerwy nie te.
- Bo tam się trochę wariacko jeździ czasami.
- Właśnie, za dużo samochodów. Mieszkałem tam 10 lat i ogólnie znam miasto, ale jestem już za stary.
- E tam, ważne na ile się czujemy! Mój tata, dalej biega a ma 75.
- No wie pan... ale ja mam już 88!
(...)
- Teraz proszę pana, to młodzież jest taka agresywna i chciałaby iść na łatwiznę. A tak nie można, nie są ważne tylko kariera i tylko łatwe życie. To wszystko powinno być zrównoważone. Jak wychowywaliśmy nasze córki, zawsze im wpajałem, że są wartości ponadto i nie warto iść na skróty. Dam panu taki przykład, zawsze, codziennie po południu jedliśmy razem obiad. Razem, jako rodzina. Śniadanie, każdy jadł kiedy chciał i jak chciał, ale ten rytuał obiadu był najważniejszym punktem dnia, rozmowy, jak minął dzień o codzienności i strój odpowiedni, nie szlafroczek, czy piżama. To było może czasem niewygodne, ale wszyscy rozumieli że jest ważne, bo jesteśmy rodziną.
- Ma pan świętą rację, takie drobne codzienności powinno się kultywować i przekazywać dzieciom i wnukom,
- Inaczej niestety będzie coraz gorzej. Bo nowe pokolenia nie znają już wartości tradycji i dobrodziejstwa tego czego mogą uczyć się od swoich dziadków i rodziców!
Nie mogłem się nie zgodzić z moim pasażerem. Każde pokolenie ma prawo do buntu, ale każde powinno znać swoje korzenie i wiedzieć skąd wyrasta. 

sobota 17 stycznia 2015

Chodzić na szpilkach trzeba umieć. Obserwując młode dziewczyny, wystrojone na imprezę nie mogę czasem powstrzymać się od uśmiechu.  Długie zgrabne nogi, minispódniczka lub sukienka, oczywiście obecnie zakryta czymś zimowym, makijaż, mniej lub bardziej widoczny i szpilki, na oko 15 centymetrów. I co? Co drugi krok to przekomiczne balansowanie na granicy równowagi.
A tu akurat trzy gracje szły do znanego klubu, wcale chyba jeszcze trzeźwe.  Jedna mało nie upadła na chodnik, ratując się efektownym telemarkiem, a druga z gracją podrapała się w ... no właśnie, tam gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę i demonstracyjnie podciągnęła sobie rajstopki. Spojrzałem na chłopaka, który stał akurat obok. Bez komentarza zapaliliśmy fajki.
Traf chciał, że wiozłem je po chwili do innego klubu. Wsiadły wyraźnie zniechęcone, podały nazwę klubu i wszystkie trzy pogrążyły się w smartfonach. ;)
(...)
- Cze, na nas czekasz, nie?  
- Pewnie tak, tu ostatecznie głusza i nikogo nie ma.
- Ekstra, tylko wiesz.. mogę się odlać?
- Spoko, byle nie w środku :)
- He, he, no nie.. zaraz wracam.
...
- No to zawieź nas gdzieś gdzie są studentki.
- To w sumie nie trudno, to miasto akademickie.
- Fakt. No to gdzie zawieziesz tam będziemy :)
- Dobra. Niedaleko, więc za jakieś 5 minut jesteśmy na miejscu.
- Fajnie, Ja jestem Siwy - powiedział mój pasażer  - a tamto to Romek - wskazał głową na mniej rozmownego kolegę.
- Ale paaaan nas wieeeeezie.. na okooooło... - wtrącił Romek po przejechaniu jakiś 100 metrów
- Romek, ja cię proszę, Ty się k... zamknij palancie! Dobrze jedziemy! - Siwy uspokoił kolegę i kontynuowaliśmy rozmowę.
- A ty nie jesteś glina?
- Nie, jak dotąd nie :)
- No spoko, bo wiesz.. ja to bym wiesz... no... amfa?
- Eee, nie diluję.
- No wiem, ale może możesz załatwić?
- Nie, już dawno skończyłem studia :)
- He, he, a to na studiach się może załatwić?
- Ano może :)
- Ekstra...
Pod klubem wymieniliśmy uścisk dłoni i rozstaliśmy się jak najlepsi przyjaciele :)
 (...)
No i była czwarta nad ranem, ale na sen jeszcze było za wcześnie




piątek, 16 stycznia 2015

czwartek 15 stycznia 2015

Kurs na R.
- Nie będzie państwu przeszkadzało że trochę bardziej podgrzeję?
- Nie, skąd! Przeciwnie, my mieszkamy w Hiszpanii. A tam teraz 30 stopni a w nocy spada może do 15 maksymalnie. Dlatego w Polsce przymarzamy odrobinę.
- Oj, teraz nie jest wcale tak zimno. Mamy plus 2 stopnie, Zresztą zimy ostatnio i tak mamy lekkie.
- Możliwe, ale i tak zimno, niech pan grzeje na maksa! :)
(...)
- Oj strasznie senny dzień mam dzisiaj.
- Zmęczenie po pracy?
- Nie. Jakoś tak przez te ostatnie sześć miesięcy przyzwyczaiłam się, że śpię w dzień a w nocy impreza. Normalnie, studiuję.
- Rozumiem. Ja też tak miałem. :)
- Ale przez te imprezy semestr położyłam, wykładowca powiedział, że mi nie zaliczy. Bo w sumie byłam może na dwóch zajęciach. Tyle, że ja już miałam ten przedmiot. Bo spadłam z poprzedniego roku. Może inaczej się nazywał, ale program był ten sam. I wtedy zaliczyłam u innego wykładowcy, a ten się uparł i powiedział że mam iść do dziekana, bo nie zaliczyłam kolosów. A chyba z czterdzieści mieliśmy w tym semestrze. No to zrozumiałe, że nie zaliczyłam jednego czy dwóch.
Ale jak się tak człowiek wciągnie w ten rytm - nocne balowanie i dzienne spanie, to ciężko się zwlec. Ogólnie rok - porażka. Jeszcze kobieta mnie ze stancji wyrzuciła i od miesiąca waletuję, gdzie się da.  No i będę znowu rok do tyłu.
- To niech pani negocjuje.
- No nie wiem, wykładowca na mnie cięty, ale dziekana mam normalnego. Już ze dwa razy szedł mi na rękę.
- No właśnie. Szkoda tracić rok. Lepiej przejść na warunku. Grunt to położyć uszka po sobie i uśmiechać do dziekana :)
- A wie pan, ja mam takiego kolegę co prawo studiował a potem przyszedł do nas. I on praktycznie wcale nie chodził na zajęcia, a zawsze mu zaliczali!
- Bo pewnie miał gadane i urok osobisty jak większość prawników :)
- Właśnie. Zawsze taki uśmiechnięty i miły, cały czas powtarzał że ma na to wyj... i nie ma się co przejmać. I wszystko mu się udawało!
- No proszę. Więc radzę spróbować. Na pewno się uda! :)
- Dzięki, trochę mnie pan podbudował.
- Proszę, też byłem studentem :)


wtorek, 13 stycznia 2015

poniedziałek 12 stycznia 2015

- No widzi pan, nie mogli od razu zrobić tej ulicy szerszej? Tak na trzy pasy? Nie stalibyśmy w korkach.
- Bo to czasem tak jest, że najpierw się robi a potem myśli, Ale kto się wtedy spodziewał że bedzie tyle samochodów.
- A rzeczywiście coś w tym jest. Mój ojciec jak budował dom to zrobił garaż. taki w piwnicy, że trzeba byłoby zjeżdżać w dół Normalnie kanał, drzwi wjazdowe i takie tam wszystko jak do garażu trzeba. A potem zasypał to ziemią i trawnik tam zrobił. Jak kupiliśmy samochód to taniej wyszło w sumie postawić garaż obok na działce niż odkopywać tamten, bo wodę i gaz puścili akurat równolegle z drzwiami. Pytam: Tato, po co zasypywałeś ten garaż? Teraz byśmy mieli jak znalazł.
A on na to: A cholera, tam z wami! Kto by przypuszczał, że się samochodu dorobicie! :D

niedziela 11 stycznia 2015

- Do J. proszę. Trochę mnie wzięło chyba.
- Jakaś okoliczność?
- Spotkanie z przyjaciółmi.
- To miłe.
- Nawet nie miałam ochoty iść na początku, bo trochę chora jestem, ale mąż mnie wygonił. No to poszłam, pogadaliśmy, wypiłam dwa grzańce i chyba trochę się tym upiłam.
- E, nie jest tak źle. A spotkania z przyjaciółmi są ważne.
- Tak, naprawdę. Wie pan jak to jest. Takich naprawdę bliskich przyjaciół to nie ma się wielu, a już na pewno nie prawdziwych. A my się znamy od lat, od podstawówki, albo i wcześniej. I wiem że mogę na nich liczyć. Zawsze. A oni na mnie. Bo chyba tak powinna wyglądać przyjaźń. No i dlatego poszłam. Żeby pokazać, że zawsze mi na nich zależy. Przyjaźń cały czas się wypróbowuje. A takich znajomych do piwa czy wyjścia na dyskotekę to można mieć tysiące, a prawdziwych przyjaciół tylko kilku.
- To bardzo mądre.
- Tak po prostu czuję.
Pomyślałem o wszystkich, których kiedyś los postawił na mojej drodze. Ilu z nich zniknęło po chwili i poszło inną drogą, ilu zapomniałem a ilu zapomniało mnie.  Może prawdziwych przyjaciół mam niewielu. Ale wiem, że co najmniej na Jednego lub dwóch mogę liczyć zawsze. I wystarczy. I za nich mogę być losowi wdzięczny.    

niedziela, 11 stycznia 2015

Kilka fotek z nocnego Lublina

Obiecuję sobie, że będę zabierał aparat. Miasto nocą wygląda inaczej i przyznaje że znacznie piękniej. Niby te same miejsca a perspektywa zupełnie inna. 





Pani Janina - taksówkarz z klasą.

Jak się tak stoi na postojach, można zaobserwować zwyczaje taksówkarzy. Większość nie wychodzi wcale z samochodu. Nie odzywa się do nikogo i często gęsto, nie odpowiada na pytania a nawet nie powie dzień dobry drugiemu. To trochę tak, jakby traktowali resztę jak konkurencję, odbierającą im zdobycz.
Kiedyś jakiś młody taksiarz opowiadał, że podszedł do stojącego na postoju kolegi z tej samej korporacji, żeby się przywitać. Powiedział "Dzień dobry!" a siedzący w samochodzie kolega podniósł posępnie głowę znad gazety i powiedział " Spie....!" jednocześnie podnosząc szybę.
To chyba zachowania normalne, bo kolega, który poprosił mnie o odpalenie samochodu na postoju, (stał na światłach i wyczerpał akumulator) wyciągnął kasę i chciał mi za to zapłacić, zgodnie z taryfikatorem.
- Zwariowałeś! Dziś ty a jutro ja. Będę miał kłopot to mi pomożesz i będziemy kwita :)
Są na szczęście wyjątki. Takim jest pani Janina. Dostałem zlecenie i nawet nawigacja nie znalazła ulicy. Akurat miałem ten fart, że pani Janina zajechała na miejsce obok. Pomachałem, opuściliśmy szyby.
- Dzień dobry. Ja bardzo przepraszam, ale gdzie jest ta ulica, bo nijak nie mogę jej namierzyć!
- Cześć! To jedź na D. Potem druga w prawo i zaraz za jakieś dwieście metrów będziesz miał! - pani Janina uśmiechnęła się i dodała - Powodzenia!
- Dziękuję!
To miło jednak jak ktoś się do nas uśmiechnie nie z politowaniem lub wyższością, ale tak normalnie po ludzku.

Wywiad z panią Janiną 

piątek 09 stycznia 2015

Pod jedną z galerii wsiadło czterech młodych gniewnych.
- Na S.  - zakomenderował jeden.
- A ja nie mogę jeździć na taksie. Bo trzeba być niekaranym. A ja po wyroku. He, he.
Chyba postanowili troszkę mnie postraszyć. Reszta najwyraźniej dumna z prowodyra zarechotała nieprzyjemnie. Sądząc jednak po wieku, mógł być karany jedynie przez rodziców, za kradzież cukierków z choinki.
- I co? - zapytałem.
- Jak co, k...! Ja to niebezpieczny jestem! - ciągnął skazany za przestępstwa umyślne - i nie mogę pracować!
- E, tam. Dobrego adwokata trzeba było mieć.
- No jak?
- A tak! Słyszałeś o zatarciu skazania? Dostałbyś w zawiasach na dwa lata a potem po dwóch i pół, jak byłbyś grzeczny, skazanie by się zatarło, miałbyś czyste konto i mógłbyś siadać na taksówkę.
- K... to tak można?
- No masz, pewnie że można. Patrz na mnie.
- O Jezu!
Miny chłopaczków.. bezcenne. :D
(...)
Na postoje wsiadł młody chłopak z mamą i siostrą, Panie usiadły z tyłu a chłopak z przodu trzymając siatkę wydającą od czasu do czasu dźwięki uderzającego o siebie szkła.
- A widział pan ostatnią galę MMA?
- Przyznaję, że nie. Jakoś czasu nie było.
- Bo mój znajomy też walczy
- O i mój też. Brat mojej koleżanki, Daniel. Zaczynał w K1 a potem jakoś tak zeszło i teraz walczy w MMA.
I tak od słowa do słowa zaczęliśmy od Mameda Khalidowa przeszliśmy o kontuzji. W tym momencie mama chłopaka wtrąciła z tylnego siedzenia
- Pan wie jak on się załatwił! No zgroza! Czegoś takiego to pan jeszcze nie widział!
- Oj! Mamo!  - chłopak nieco poczerwieniał
- Nie mamo! To skandal jest.
- E, miałem kontuzję łokcia na meczu i tak, tam torchę..
- Trochę?! Cały staw łokciowy zniszczony, zakończenia nerwowe pozrywane, więzadła i wie pan co? Jak mu to złożyli w szpitalu? A tak że mógł wyginać łokieć w drugą stronę! Niech pan patrzy. - i podsunęła mi telefon ze zdjęciem. - o tak mu to złożyli partacze! ...
- No to rzeczywiście, aż strach patrzeć!
- No, mówię panu -  dopiero w drugim szpitalu połamali znowu i poskładali, tyle że musieli wstawić płytkę tytanową i teraz lata rehabilitacji.
- Ale będzie w porządku?
- Mamy nadzieję. A sprawa w sądzie utknęła, żaden lekarz nie chce świadczyć przeciw koledze.
(...)
Kurs na C. W uliczce przed blokiem mało nie przejechałem leżącego człowieka. był tak pijany że nie ustał na nogach i padł, kolega pomógł mu wstać. Zaparkowałem przed klatką i czekam na pasażera. Zza bloku wyszli chwiejąc się mocno ci nieszczęśnicy, których mało nie rozjechałem. Trzeźwiejszy pomachał mi i krzyknął
- Pan włączy licznik, a ja ... zaraz... już idę!
Oparł denata o klatkę i zaczęli dyskusję na temat kodu do domofonu. Po kilku nieudanych próbach zrezygnowali i zaczęli zastanawiać się nad numerem mieszkania. W końcu ktoś otworzył i wtoczyli się do klatki.
Chwilę potem mój pasażer wsiadł z pewnymi trudnościami do samochodu
- To P. proszę...
- Ale pana kolega to miał szczęście. Że miał pana. Przecież sam by nie dał rady.
- No, Nie dał. Ale ja nie zostawiam znajomych. Nawet kompletnie zalany, jak jestem.
- Szacunek! :)

czwartek, 8 stycznia 2015

czwartek 08 stycznia 2015

Zlecenie na S. Z klatki bloku wyszła maleńka zawinięta szczelnie w futro i szalik staruszka. Bardzo powoli, pomagając sobie laską dreptała do samochodu. Wyszedłem otworzyć jej drzwi.
- Jaki pan uprzejmy, Dziękuję!
- Proszę bardzo, Strasznie tu ślisko u pani.
- Nie posypali niczym. A tak dzisiaj zimno! Sąsiad mówił mi, jak wracał ze sklepu, żebym bardzo uważała i ubrała się ciepło. To założyłam futro.
- To ma pani miłych sąsiadów!
- Tak, bardzo miłych. Wie pan ja to zawsze byłam dobrą sąsiadką, Z nikim się nie kłóciłam, nikogo nie obmawiałam. To i ludzie mnie lubili. A ja to pana jeszcze nie znam i z panem nie jechałam. A jeżdżę z wami chyba dłużej niż pan żyje!
- To możliwe, bo wie pani ja dopiero od kilku tygodni jestem kierowcą taksówki a korporacja ma już jakieś 50 lat. :)
- No właśnie, właśnie. Ostatnio syn dzwonił z mojego numeru, to jak wyszedł do taksówki to kierowca powiedział, że czeka na stałą klientkę i nie może go zabrać :)
W ten sposób minęła nam krótka jazda. I wcale nie dziwiłem się, że ta drobna uśmiechnięta staruszka jest lubiana przez sąsiadów. Była cały czas uśmiechnięta i pogodna. Taka starość jest po prostu piękna!

środa, 7 stycznia 2015

środa 07 stycznia 2015

Wiadomość dnia. Trzech ludzi wchodzi do redakcji pisma "Charlie Hebdo" w Paryżu i zabija 12 osób, krzycząc że pomścili proroka i Allah jest wielki. Zdarzenie wywołuje demonstracje w Europie, podwyższanie poziomu zagrożenia terrorystycznego w wielu krajach oraz komentarze polityków.

- Mój syn jest w Paryżu teraz, Muszę do niego zadzwonić, bo teraz to nie wiadomo. W metrze, czy na ulicy, nigdzie nie można być bezpiecznym! I właściwie dlaczego oni to robią. To jest chore!
- W dodatku wcale nie muzułmanie wymyślili "świętą wojnę" a w Koranie nie ma nic na temat mordowania niewinnych i przypadkowych ludzi.
- Znowu będzie psychoza, jak po atakach na Nowy Jork. Strach będzie latać samolotami a na każdego ciemniejszego, będzie się patrzyło jak na potencjalnego terrorystę.
- Najgorzej, że rekrutowani są już nie tylko ludzie pochodzący z krajów arabskich, ale nawet europejczycy. a wiadomo że neofici są zawsze najbardziej radykalni. W dodatki z reguły są poza podejrzeniem.
- To teraz nawet w Polsce możemy nie być bezpieczni, Na przykład przez te więzienia CIA!
- Nigdy chyba nie byliśmy tak do końca bezpieczni. Gdyby nie to, że nie jesteśmy ważnym celem pewnie już dawno coś by wybuchło i u nas.

Pani była tak podekscytowana, że staliśmy jeszcze przez chwilę pod adresem na który jechała i z niewiarygodną szybkością przekazywała mi swój niepokój i strach o swoich bliskich.

Najsensowniejszym komentarze jest chyba stwierdzenie, że Europa sama sobie zgotowała taki los. Beztroskim myśleniem, że w multikulturowym światku obłędnej tolerancji i braku odniesienia do jakichkolwiek wartości, przybysze z krajów islamskich rozpuszczą się z błogością w tęczowym blasku. Byliśmy przekonani, że skoro możemy drwić z naszego Boga, ośmieszać i odrzucać wszelkie wartości na których zbudowano zachodnią cywilizację, możemy także drwić z Allaha i Mahometa, a ich wyznawcy, ochoczo przyklasną naszym żartom.
Niestety przybysze z krajów muzułmańskich nie chcą być częścią tolerancyjnej Europy, nie asymilują się z rozlazłymi i słabymi Europejczykami. Dla nich ich wiara i wartości są niezbywalne i traktują je śmiertelnie poważnie. Tymczasem my doprowadzamy "tolerancję" do absurdu. Przypomina mi się przykład, bodaj niemiecki, gdzie kobieta, muzułmanka, złożyła skargę na męża o pobicie. Tymczasem sąd niemiecki umorzył postępowanie, powołując się na prawo koraniczne, które mężowi pozwala na bicie żony. Idąc tym tokiem myślenia, sąd nie skazałby kanibala z Nowej Gwinei za zjedzenie pana X, albowiem według prawa plemiennego, oskarżony dokonał jedynie czynności rytualnej pochwalanej nawet przez to plemię.    
Następuje więc, nie europeizacja muzułmańskich imigrantów a raczej islamizacja europejczyków. Kto wie czy Islam nie zapanuje niedługo nad zachodnią cywilizacją. I wcale nie za pomocą bomb i karabinów, a po prostu żarliwością wiary i tradycji, które stają się bardziej atrakcyjne dla ludzi, niż mdła i nijaka papka serwowana nam przez kulturę europejską.

wtorek, 6 stycznia 2015

poniedziałek 05 stycznia 2015 cz.2

Studenci zaczęli zjeżdżać z ferii. Prosto z autobusu wsiadł młody człowiek z wielkimi walizami i lekko śpiewnym akcentem
- To na miasteczko poproszę.
- Dobrze. Jak będzie panu za gorąco to proszę mówić przykręcę ogrzewanie
- Oj nie będzie. W autobusie tak zmarzłem, kierowca wcale nie włączył ogrzewania. To ja sobie chociaż ręce ogrzeję u pana
- A to długa jazda była?
- Ze Lwowa, całe siedem godzin.
- No to fakt był czas żeby zamarznąć. A Lwów piękne miasto. Nawet miałem na roku kolegę ze Lwowa.
- Tu teraz dużo Ukraińców studiuje. I tak jeździmy do domu na święta, a potem do szkoły znowu
Rozmawialiśmy o drodze, pogodzie i studiach. Nie miałem jakoś śmiałości pytać o wojnę.
Kiedy podjechaliśmy pod akademik przywitał nas chóralny śpiew z jednego z pokoi:
"Hej, hej, hej sokoły, omijajcie góry, lasy, doły! "
- Widzi pan, wszędzie Ukraińcy tutaj!
- Ee, po głosach sądząc to raczej lokalny koloryt. Studenci jak popiją to i repertuar ludowy śpiewają!
- Dobranoc!
- Dobranoc.
I objuczony swoimi tobołkami zniknął w prześwicie akademika.
(...)
Zlecenie na D. z domku wyszły trzy dziewczyny i przepychając się i śmiejąc wpakowały do samochodu.
- Do Viktorii prosimy, tylko szyyyybciuuutko!
- Tak, tak, bardzo szybko, bo tam już Liroy czeka!
- Ten z Kielc?
- Nie. Ten z L. :)
- A to Liroy bo rapuje?
- E, tam, Liroy bo łysy, a śpiewać nie umie! A teraz stoi, czeka i marznie!
- No to nie damy mu zamarznąć :)
- Fajnie. A ma pan może gumę? Bo zapomniałam.
- Mam. Miętową. W drażetkach :)
- Oj, żartowniś! Nie o takiej gumie mówiła! - wtrąciła koleżanka.
-  Hi, hi. A po co jej guma, przecież jest po menopauzie! Sama mówiłaś, że już nie potrzebujesz- pogrążyła moją rozmówczynię trzecia.
(...)
- Dobry wieczór!
- Dobry wieczór, czy mógłbym tylko prosić żeby pani tak z uczuciem nieco większym drzwi zamknęła? Trochę się ciężej zamykają. Wie pani niemiecka technika :) To prosiłbym tak jak za teściową. :)
- No ładnie, czyli jak za mną! - moja pasażerka uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- A wcale pani nie wygląda!
- Ja to nawet babcią właśnie zostałam!
- Gratuluję.
(...)
- No to prosimy pod Galerię Centrum
Trzy chichoczące dziewczyny siadły z tyłu a chłopak z przodu. Dziewczyny pogrążyły się w babskich rozmowach a my rozmawialiśmy o samochodach. Szczególnie o wyższości marki z gwiazdą nad innymi markami. W pewnym momencie z tylnej kanapy dał się wyczuć całkiem miły zapach perfum.
- Ej, No nie smrodźcie nam tu tym.
- To bardzo ładny zapach! Co chcesz? Strasznie mi się podoba!
- Jeśli można wtrącić to rzeczywiście bardzo ładnie pachnie!
- Widzisz? Nawet panu się podoba! O to ja pana teraz popsikam.
Rzeczywiście po chwili obaj byliśmy obficie spryskani pefumami.
- Hi, hi, ale teraz to pan będzie miał przechlapane w domu jak żona wyczuje. A jeszcze może zostawimy panu ślad szminki na kołnierzyku i rozwód gotowy!
- Nie da rady z tą szminką! Niewykonalne!
- A czemu? Boi się pan?
- Nie. Nie mam po prostu kołnierzyka tylko golf :)
(...)

Pasażer ciężko usadowił się na tylnej kanapie.
- No, przepraszam, jestem trochę zalany. Znaczy w trupa.... ale jedziemy.
- Dobrze, chociaż fajnie byłoby wiedzieć gdzie :)
- Daleeeeko pana zabiorę.. aż do K.
- Nie ma sprawy. A jakiś adres dokładniejszy?
- Nie da rady. Ale ja ... może... pamiętam?
- To zobaczymy na miejscu ;) Na razie wiem mniej więcej, uściślimy na miejscu.
- Tak, może poznam, to panu powiem. A pan taki dzisiaj radosny. No fajnie!
-  Czasem nawet taksówkarze muszą wyluzować.:)
- Fakt. Ja to się dziś wyluzowałem.. totalnie! I coraz bardziej zalany jestem. I powiem panu, że czasem trzeba się zabawić z kolegami. Trzeba i już. I to jest ludzkie!
- Jest! :)
Rozmowa jakoś szła nam coraz słabiej, bo droga się dłużyła, ale starałem się nie dopuścić mojego pasażera do snu.
- No i jesteśmy w K. Gdzie dalej?
- A jeszcze nie poznaję.. no.. to dalej o tam o! Chyba, bo pewny nie jestem.
- Tu w lewo.. a potem dokładnie dwa kilometry. Ani jeden, ani jeden dziesięćdziesiąt dziesięć tylko równo dwa!
- Tak jest. Liczymy równo dwa kilometry.
- O właśnie, dwa!
Po przejechaniu DOKŁADNIE dwóch kilometrów, mój pasażer ożywił się nieco!
-  O to tu, chyba. Chyba tu-o-lewej! Trafił pan! No jak ja panu dziękuję!
- Taka praca.
- Ale wie pan.. to ja zaraz.. bo wszystko wdałem w tej knajpie.
- Nie ma sprawy, to ja zapalę i poczekam.
Pasażer nacisnął guzik domofonu przy furtce i trzymał chyba z dwie minuty. W końcu usłyszeliśmy kobiecy, głos, bardziej zdenerwowany niż zaspany.
- O sukces, żona nie śpi! I przynajmniej wiem że trafiłem. Ale k.. będę miał przej... miałem wrócić o 20 a to już która ? 3, mówi pan.. no... zachlałem!
(...)
- Dobry wieczór! Można do pana?
- Można :) Dobry wieczór!
-  Ale panu zasmrodzimy w środku! Okropnie! Tak nam się chciało tego kebaba!
- Nie ma problemu. Nie jestem wampirem. Chociaż przyznaję, że mocny ten sos.
- No, Ale jak pan nie wampir!
- Ano nie. Chociaż przyznaję że dzisiaj już ładniej pachniało :D
- Żółwik! :D



poniedziałek 05 stycznia 2015 cz.1

Spod jednego z wieżowców na Z. odebrałem mamę z małym chłopcem. Walizka i wielka siata poszła do bagażnika.
- Ale plecak, mój plecak, to chcę mieć tutaj.
- Dobrze, plecak zostaje.
- Mamo, a to dobra droga jest? Bo ja to nie poznaję.
- Dobra,
-To zaraz zobaczę zegar, taki pociągowy, Fajnie, O tam pociąg widzę i taki zegar
- Tak tam jeżdżą pociągi.
- A czemu ty nie wzięłaś swojej poduszki? Będziesz mogła spać bez niej?
- Będę. Tylko ty jesteś związany ze swoją poduszką uczuciowo.
-  Bo ja kocham Puchatka, Najbardziej na świecie. I wiesz co. Przepraszam cię mamo, że byłem niegrzeczny. Naprawdę.
- Ok. Na drugi raz proszę nie bądź.
- Dobrze, mamusiu. A teraz ty mnie przeproś!
- Ja? Przecież to ty byłeś niegrzeczny.
- No, ale to TY na mnie krzyczałaś! :)
(...)
Starsze małżeństwo wracało z jakiegoś lokalu na Starówce
- Dobry wieczór, Zaskoczył mnie pan tym hasłem.
- Przepraszam, ale chciałem wiedzieć, czy odbieram właściwych pasażerów. :)
- Rozumiem i mam prośbę, czy mąż może usiąść z przodu?
- Ależ zapraszam!
- Bo ja jestem straszny gaduła, wie pan? . Bardzo lubię sobie pogadać i będę pana zanudzał!
- Nic nie szkodzi. Jak się tak postoi trochę na postoju i nie ma do kogo gęby otworzyć to bardzo miła odmiana taki rozmowny pasażer.
-  To dokąd jedziemy ?
- A przed siebie! :)
- Nie ma sprawy.
- Strasznie się nam ten Lublin zmienia, Niby noc, a tyle rzeczy się dzieje!
- Rzeczywiście, Szczególnie w weekendy, miasto nie wygląda już jak wymarłe nocą. Wszędzie pełno ludzi.
- I jaki duży basen się buduje! Za moich czasów nie było takich. I ulice poprawiły się ostatnio. Dobrze, że coś budują. Czytałem ostatnio taką listę przebojów i wpadek ubiegłego roku. I wie pan że w czołówce wpadek jest stadion? A przecież takie miasto  musi mieć stadion! A tu napisali, że to niepotrzebna inwestycja i miasto będzie tylko dokładało do jego utrzymania.
- Jeśli będzie miał dobrego managera to z pewnością uda się nawet na tym zarobić.
- To prawda, Przecież można organizować koncerty, imprezy. Dlaczego w Lublinie nie mogą występować takie zagraniczne zespoły jak w Warszawie czy Katowicach. Trochę więcej wydarzeń kulturalnych by nam nie zaszkodziło.
- Nawet teatr mamy jeden.
- O, teraz mamy jeszcze Teatr Stary - w tym budynku po kinie na Starówce.
-  A przynajmniej zachowali te wszystkie loże i cały ten wystrój?
- Tak. Nadal są loże, ale nie polecam państwu miejsc w lożach przy scenie. Ostatnio byłem i całe przestawienie przestałem na palcach ;)
- My już teraz tak często nie chodzimy do teatru. Nasz były zięć jest aktorem. Więc rozumie pan.
- No tak,
- Ale, jak występowali tu Mikulski, Kobuszewski czy Gogolewski to był teatr! Teraz to wszystko za nowoczesne. I to trzeba lubić takie interpretacje. A my, to za bardzo nie lubimy! :)

niedziela, 4 stycznia 2015

niedziela 04 stycznia 2014

Zasłyszane na postoju:
- No, co tam jak tam?
- A do d... nic się nie dzieje, Jeszcze z godzinę i spadam do domu.
- Bo pogoda też do d..
- I ogólnie wieje nudą i zimno. Szkoda wachy i czasu.
- A ja mam kupę filmów ze sobą. Mogę jeździć do rana!
Taka praca. I taką już mamy wadę narodową. Amerykanin na pytanie "Jak leci?", odpowiada "Super!". Nawet jeśli jest podłączony do respiratora i ogólnie w ostatnim stadium agonii.
Polak zaś z reguły mówi: "Do d..". Co nie znaczy, że tak sądzi lub tak jest naprawdę. Po prostu woli się nie wychylać. Bo jak powie, że dobrze to, no nie wiem, może będziesz chciał od niego pożyczyć kasę? Albo postanowisz podłożyć mu świnię? Taki mamy klimat. 

sobota 03 stycznia 2015

- Znalazł nas pan? Bo tu, to nie można wcale trafić. Tak się wyprowadzili na koniec świata.
- Nie jest tak źle. Tylko za pierwszym razem przejechałem wjazd.
- A to wszyscy tak mają. Trochę schowany ten domek i na uboczu
- Ale za to święty spokój i cisza
- W sumie tak. Kiedyś mieszkaliśmy z nimi na jednej klatce schodowej. Chodziliśmy do siebie w szlafroczkach i kapciach. A teraz? Przez całe miasto trzeba jechać, żeby się spotkać. Wszyscy sąsiedzi się gdzieś powyprowadzali.
- W sumie to fajnie, że mimo wszystko znajomość się nie urwała.
- Tak, I nawet częściej się teraz widujemy. Bo to tak jakoś dziwnie jest, jak mieszkaliśmy na tej samej klatce to nie było czasu tak posiedzieć na dłużej. Zawsze tylko na minutkę albo gdzieś się biegało. A teraz to można pojechać, wypić trochę, pogadać i jest fajniej. Widać tak to już bywa, że nie docenia się tego co ma się pod nosem, a dopiero kiedy trzeba włożyć w to trochę wysiłku.

(...)

Na B. pod kebabem stał tłumek palących. Chłopaki szybko dokończyli fajki i wsiedli do tyłu.
- Dzień dobry, znaczy dobry wieczór! Niech pan nas do Huzara podrzuci.
- A którego? Bo jakoś w tym śniegu tracę orientację
- No Huzara pan nie zna? Ta na S.
- A, to wcześniej było kasyno.
- Właśnie! Tak!
-  Na tańce?
- No pewnie tak, jak będzie z kim tańczyć. Zobaczymy czy przypadkiem nie ma większości facetów. Jak będzie ok to zostajemy, a jak nie to najwyżej wrócimy tu. Bo tam to czasami więcej chłopów niż lasek i kurde takie gej-party się robi. Ale i to da się wytrzymać. Byle tylko Bułgarów nie było.
- Tacy ostrzy goście?
- Nie ale to wariaci. Jak pracowałem w Anglii to mieszkaliśmy w domku w 15 osób i z jednym Bułgarem, to się go wszyscy bali,
- Pewnie kawał kafara?
- Nie. Nie bardzo. Ni ch.. ,nie pamiętam, jak menda, miał na imię. Ale no mówię to k... psychol był! Jak w kuchni wszyscy kolacje sobie robili. No wie pan, tak po kolei w rządku. To jak przychodziła jego kolej to wyp.. wszystkich z kuchni i darł ryja, żeby nikt nie wchodził. Wariat.. kompletny! Wszyscy się bali i nikt nie wchodził, bo jeszcze by lał po ryju!
- Może miał jakiś super tajny przepis.
- Taa,  na zajoba :D

(...)

- Wolny pan?
- Wolny. To gdzie jedziemy?
- Na D. to za ile będzie?
- Gdzieś koło 15 złotych, To blisko.
- Ok, to jedziemy. Miałem k.. iść na piechotę, ale taka pogoda. I wypiłem trochę. No trochę...tak parę kieliszków, Ale do d... ten lokal się robi.
- Kiepski wieczór?
- No... tak.. wie pan, ja to już jestem zgred, a tu te same mordy, tydzień w tydzień, nic fajnego. Te same laski, same takie do d... to wypiłem trochę i jadę do domu. Po ch.. tak siedzieć w tym burdelu.
- Może trzeba zmienić lokal.
- Zmieniałem. No i polecam. Siwy Dym w Celejowie. Było zaj....! Na dwa poziomy. Na jednym muza na żywo, na drugim DJ. Warszawka tam zjeżdża i w sumie jest nieźle. Serio!
- O to tam można potańczyć? Bo ja zawsze tam jeździłem na żarcie jak byłem w pobliżu. Świetne flaki z boczniaków.
-  No, michę mają dobrą i nawet tanio wychodzi. I laski też niezłe przychodzą, . Nie to co tu. K... O tu się pan zatrzyma, dobra? To ja się przejdę, trochę. Do ch.. z takimi imprezami. Ja już za stary zgred jestem na takie g... Dzięki i  dobranoc!

(..)
Zjeżdżałem już do domu. Dwie dziewczyny machały na N. na wszystkich, więc się zatrzymałem.
- A pan to wolny ?
- A nie żonaty!
- Hi, hi. Nie, no nie o tym.
- Wolny, wolny.
- A korporacja ?
- Korporacja.
- A jaka?
- A to proszę na to światełko popatrzeć tam na górze i wszytko będzie jasne :)
- A tak, no fajnie... to podrzuci nas pan na U. za 20 złotych? No prosimy tak bardzo. Bo nie mamy już nikogo, żeby nas zabrał,  
- To zapraszam i tak mam po drodze do domu.
- Uuu, jaki pan miły!
Po chwili siedziały na tylnym siedzeniu i wymieniały wrażenia z wieczoru.
 - Ojjojojoj, A pan to ma tylko jedną wyczeraczkę. A czemu ?
- A mam jedną, ale za to dużą!
- No, ale wielka wyczeraczka. I jak fajnie działa. Ogarnia całą szybę. Naprawdę. Nie widziałam jeszcze takiej dużej wyczeraczki.
- Bo może jeszcze nie jechała pani takim samochodem?
- A mój ojciec to jest też fajny. Byliśmy na stacji. Ja patrzę a ten gmera w gumach.
- Do żucia?
- Nie no... per.. prezerwatywy oglądał. Takie zapachowe! I mówi:  "Kup taki truskawkowy zapach do samochodu." Ale bym wyglądała jeżdżąc z gumą na lusterku. )
- No byś miała na wszelki wpadek, hi, hi ! Ale  ta pana wyczeraczka... kurczę... okropnie mi się podoba.. jedna WIEEELKA wyczeraczka! ZAJ.. PATENT!

czwartek, 1 stycznia 2015

czwartek 1 stycznia 2015

Wszędzie w mieście widać pozostałości sylwestrowe, porozrzucane resztki fajerwerków, to i ówdzie puste butelki a w dodatku odwilż sprawiła, że leżący na trawnikach śnieg zaczął topnieć w szybkim tempie.
- Mamo, ja nie chcę siedzieć w środku. No, nie chcę!
- Posuń się proszę. Coś mi się wydaje Mikołaj, że jesteś niegrzeczny.
- Oj, mamo, ale tu nic nie widać! Lepiej widać z boku.
- Właśnie, że najlepiej widać na środku.
- Ale je chcę z boku!
- Dobrze - wtrąciłem- następnym razem Mikołaju, jedziesz z przodu i będziesz widział najlepiej.
- Kocham taksówki!
Przyznaję... bezcenne :)

środa 31 grudnia 2014

Sylwester. Dziwna noc o atmosferze świątecznej i na poły magicznej. Noc rozliczeń z poprzednimi miesiącami, czasem noc szaleńczej zabawy. Niektórzy piją żeby pamiętać a niektórzy żeby zapomnieć. Ja nie piłem. Jadąc wieczorem po pustoszejących ulicach chłonąłem atmosferę miasta, jego dziwy rytm.
Na prywatkę jechała mama z córką.
- Ślisko jest prawda?
- Odrobinę, ale jeszcze wcześnie, więc nawet powoli zdążymy.
- Przejedziemy tam mamo ?
- No dobrze, to jakby pan mógł skręcić przez M, Ja wiem że to będzie na około ale córka tak chce.
- Nie ma sprawy, skoro chcą panie jechać tędy to niech będzie.
- Bo mała chce sprawdzić ojca.
- ??
- Powiedział jej, że wyjeżdża na sylwestra i chce sprawdzić, czy jej nie oszukał. Bo mu się to często zdarza. - Widzisz? Ciemno w oknach i nie ma samochodu.
- Aha...
Dojechaliśmy na miejsce i złożyliśmy sobie życzenia na nowy rok. Oby był lepszy, niż ten poprzedni.
(...)
Na B. podeszła do samochodu para młodych ludzi. On w smokingu i ona w sukni wieczorowej z świetnie upiętymi długimi blond włosami i delikatnym makijażem.
Zwykle jest tak że chłopak pozwala wsiąść dziewczynie a potem mrucząc "No posuń się trochę!" pakuje się z tej samej strony auta. Tym było inaczej. Chłopak otworzył damie drzwi, poczekał z uśmiechem aż wsiądzie, zamknął delikatnie drzwi i obszedł samochód wsiadając z drugiej strony. Przez całą drogę bawił swoją partnerkę cichą rozmową, a ja uśmiechałem lekko do swoich myśli.
Widać było każdym gestem i słowem jak bardzo szanuje swoją Kobietę i jak bardzo ją kocha. To dobrze, że są jeszcze tacy młodzi ludzie. Dobre wychowanie i szacunek okazywany osobie którą się kocha to nie jest słabość, to właśnie najlepiej świadczy o mężczyźnie.
(...)
Para jechała na sylwestra pod chmurką. Chłopak był troszkę już wstawiony.
- To na P poproszę no wiem pan tam jest taki klub
- Wiem. Już jedziemy.
- Oj to niech pan nie włącza tego tam ustrojstwa
- A jak pan jest kontrolerem z Urzędu Skarbowego? To potem się nie wywinę.
- Wywinie się pan, No ja pana nie wydam. Co nie?
- Nie mam wyboru, poza tym przynajmniej będzie pan wiedział że pana nie nabrałem.
- Ale przepisy trzeba łamać bo są głupie!
- No to złamiemy inny :) Skarbowych się nie opłaca.
- A racja.. s..syny, teraz to już wszystkich łapią. I tylko kary, jak z radarami? A pan ma CB?
- Nie nie jeżdżę z CB czasem korzystam na trasie, ale po mieście nie.
- Moja znajoma to już drugi raz dostała karę, bo ona handluje majtkami, co nie? I taki inspektor to najpierw 180 mandatu, że nie nabiła na kasę, a potem 800 za to samo.
- No widzi pan.
- Ale to s..syny...no..
- O i już jesteśmy.
- To do widzenia i najlepszego w nowy roku. Cześć!
- Szczęśliwego Nowego Roku :)