sobota, 21 listopada 2015

7-8 listopada 2015

- Mówisz po angielsku?
- Trochę
- To fajnie... bo my z kolegą chcieliśmy na małe faki-faki... rozumiesz?
- Taa... to wsiadajcie.
- No jedziemy... he, he... tylko szybko bo jesteśmy strasznie ...ee..... rozpaleni..
- Chyba napaleni..
- No, może być.
Ruszyliśmy w stronę najbliższego przybytku, moi pasażerowie w dobrych humorach opowiadali sobie kawały. Tak wypadło, że najbliższy "dom kultury" był nieco na przedmieściach.
- Oj, wywozisz nas gdzieś do lasu a potem zgwałcisz! He he. - mój pasażer z udanym przerażeniem próbował otworzyć drzwi.
- Ja bym na to nie liczył. Nie jesteś kompletnie w moim typie. A może się jednak zdecydujcie. To mają być dziewczynki czy wolicie chłopców?
- Oj nie słuchaj go... mój kolega jest wlany i głupi jak but :D
- Wcale nie jestem głupi! Po prosu mam okropną ochotę na wygłupy!  I oczywiście na faki-faki.
(...)
Na P wsiedli dwaj obcokrajowcy, jeden wyglądający na Hindusa a drugi o raczej dalekowschodniej fizjonomii.
- Fajnie "bratan" że już jesteś, to zawieź nas do Hotelu Europ.
- Dobrze.
- Mogę zapalić? - spytał "Hindus" - strasznie mnie się chce!
- Jeśli nie macie nic przeciwko, wolałbym nie. Będzie potem strasznie jechało w samochodzie a niektórzy nie lubią. Potem będą się skarżyli.
- Insz allah!
- Bismillah! - wyrwało mi się
- Ha! Ty muzułmanin?  Znasz arabski?
- Nie.
- No, dobrze "bratan", ja ciebie szanuję bo ty mnie szanujesz, to nie zapalę. A u siebie jak bym jechał to bym zapalił! A wiesz skąd my jesteśmy?
- Pojęcia nie mam.
- Mój "żółty bratan" on jest z Niemiec a ja jestem z Norwegii I w Norwegii zawsze jak jadę taksówką to palę
- No faktycznie nieco przypominasz nawet Wikinga.
- O to ty wiesz kto jest wiking?
- Trochę tam czytałem..
- Fajnie.. No ale na serio to "żółty bratan" jest z Mongolii. Wiesz? Czyngis-chan
"Zółty bratan" uśmiechnął się i zaczął energicznie kiwać głową.
- A ja jestem z Pakistanu! Wiesz "bratan" gdzie to jest?
- Wiem pomiędzy Afganistanem i Indiami.  
- No i mój ojciec jest tam prezydentem.
- Acha, To ty jesteś taki Prince of Pakistan ? To prawie jak Prince of Persia :D
- No, Jestem! :D To teraz będziesz mój "biały bratan". A jak będziesz w Pakistan to zadzwoń do mnie i ja ci wszystko załatwię!
- Shukran :D
(...)
W nocy słuchałem z niedowierzaniem wiadomości z Paryża. Dziesiątki ofiar, strach na ulicach, terror powodujący wściekłość i bezsilność, wszechogarniająca bezsilność w obliczu nowego rodzaju wojny. Wojny totalnej, "brudnej", w której nie stają na przeciwko siebie żołnierze, ale w której zabijają i giną kobiety i dzieci. Czasy Ryszarda III i Saladyna minęły bezpowrotnie,  A my pogrążamy się, po obu stronach, coraz bardziej, w braku tolerancji dla odmienności i strachu przed nami samymi. Strach ten to największe zwycięstwo terrorystów. A przecież można inaczej. Zarówno według Biblii jak i Koranu.



środa, 4 listopada 2015

Zombie w kombi czyli 31 października 2015

Halloween. Noc w którą według mitologii celtyckiej otwiera się przejście pomiędzy światem zmarłych a światem żywych. Skomercjalizowana do granic możliwości przez naszych kolegów zza oceanu. A więc cukierek albo psikus. Mniejsza z tym, co myślę na ten temat.

Podjechałem na K. Na chodniku stały dwa zombie z jakimiś siatami. Zacząłem przypominać sobie rady Jakuba Wędrowycza jak walczyć z takimi potworami i odruchowo zacząłem szukać w schowku jakiegoś kołka czy chociaż srebra, żeby to to odstraszyć.
- Zombie na mnie czekają?
- Oj tak,  To na S. niech nas pan zawiezie. - powiedział jeden truposz z mocno wschodnim akcentem sadowiąc się za moim fotelem, drugi szczerząc zęby wpakował się z drugiej strony.
- Dobrze, o jakiś bal tam robią dla potworów?
- Oj, prywatka taka.
- Urodziny kolegi, a potem w miasto!
(...)
Zombie wysiadły dzwoniąc butelkami a ich miejsce za chwilę zajął niedźwiadek panda (coś koło 2 metrów wysokości) oraz dwa bliżej nieokreślone stwory ze straszliwą egzemą na twarzach, oraz nieco bełkotliwym głosie..
- A my do centrum tak pod McDonalda! Straszyć jedziemy!
- Widać... sam już chciałem siekierę wyjąc z bagażnika. Bo podobno zombie to trzeba głowę obciąć!
- He, he, he... no niech pan da spokój... My niegroźne potwory, nikogo nie pogryziemy!
- Taa a panda pod ochroną?
- Pewnie! :D
(...)
Pozbywszy się kolejnych zombiaków wziąłem się za lekturę, kiedy tylne drzwi otworzyły się z lekkim skrzypieniem.
- Moszszszszna?  zasyczał mój nowy pasażer.
- Chyba tak....
W lusterku zobaczyłem bladą cerę, płaszcz podbity szkarłatem i lekko świecące oczy. Z ust wystawały nieco za długie jak na homo sapiens kly.
- No, ale szanowny potomku Vlada Palownika, kiepski z ciebie wampir...
- Czemu ?
- Bo odbijasz się w lusterku :D
- Buahahahaa..... dobre..... to proszszszę na R... :D
(...)
Cztery zwierzęcopodobne istoty wsiadły  na P.
- A wy za kogo jesteście przebrane? Bo na wilkołaki to nie wyglądacie.
- No co pan, my jesteśmy NIEDŻWIEDZICE :D nie widać?
- Gośka, my to chyba nie dziewice raczej!
- Dupa, Ty to na pewno.. :D
- One to guzik wiedzą. My jesteśmy takie misie przytulaki :)
(...)
Pod jednym z akademików wsiadła czarownica, jeszcze jedno zombie i coś, czego nie potrafiłem sklasyfikować a przypominało szkielet z długą blond fryzurą.
- Dokąd potwory jadą?
- Na S. :)
- A to niedawno wiozłem tam jakieś zombie.. To pewnie ta sama impreza?
- No! :) To koledzy. Takie tam przebieranki.
- Przyznaję, że jak na truposzczaki, wyglądacie i tak o niebo lepiej......
- :) Hi, hi,
(...)
Kolejne pasażerki brałem z N. Wyglądały normalnie. Dwie filigranowe blondynki o ślicznych uśmiechach.
- No i wiesz Kaśka, miałam się przebrać, ale jakoś nie miałam weny.
- Ale coś tam w torbie masz?
- Kostium.
- To w końcu za kogo się przebrałaś?
- A wzięłam fartuch i wylałam na niego pół litra krwi. Będę robiła za szalonego lekarza psychopatę.
- Ekstra! A krew skąd?
- Nie pytaj... musiałabym cię zabić... :D





9 października 2015

Też tak czasem macie? To uczucie kiedy wszystko przecieka przez palce nie dając się zatrzymać. W tym stanie nie jestem najlepszym kompanem. Tymczasem sercowe kłopoty.
Na R. wsiadł facet od którego czuć było nieco alkoholem.
- Oj niech mnie pan zawiezie na Powstańców...
- No dobrze. Już jedziemy..
- K.. no tak to się porobiło... wie, pan,... żona mnie wygoniła z domu.
- No fakt, się porobiło.
- Przeczytała SMS-y jakie pisałem do koleżanki. No w sumie takie tam niewinne,... i zadzwoniła do niej z awanturą a potem do jej mężą... i kurczę. .to kawał chłopa. Głupio mi bo to mój znajomy a przecież nic się nie stało. To tylko tak. A teraz szaleje i pewnie jeszcze w mordę dostanę...
- No fakt. Niefajnie..
- Oj, niech pan jedzie prosto tutaj.
- Ale na Powstańców to będzie w lewo. Od tej strony nie dojedziemy..
- Hmmm... to Powstania nie Powstańców może.... ja panu powiem bo nie znam adresu, ale byłem tam... no może ze dwa razy... może mnie kolega przenocuje, bo nie mam po co wracać do domu. I na tej stacji niech pan się zatrzyma. Na trzeźwo to ja tego nie dam rady...
(...)
 - Podwiezie mnie pan na B?
- Pewnie.
- Kurczę. No widzi pan jakie te baby są? Przyjechałem dzień wcześniej bo wróciłem z Anglii i chłopaki chciały jakoś to uczcić. No to siedzimy i pijemy piwko spokojnie, opowiadamy a tu dzwoni moja pani - dowiedziała się że przyjechałem dzisiaj. A miałem być dopiero jutro i powiedziała że natychmiast mam być u niej, bo musi ze mną poważnie porozmawiać o naszym związku i tym jak ją traktuję. No to jadę.
- To może skoczymy do kwiaciarni po drodze?  Będzie pan miał argumenty w dyskusji.
- Dobra myśl... zresztą jaka dyskusja. Położę uszy po sobie i będę tylko potakiwał...
- A tak.... to całkiem dobra strategia. Chociaż nie zawsze działa.
- Fakt! :D
(...)

Przed 23 na S wsiadł pasażer wyraźnie zdenerwowany.
- Niech pan mnie podrzuci na W. Ja panu powiem jak tam wjechać bo może pan nie był jeszcze. .
- Dobrze...
Oprócz nawigowania nie zamieniliśmy ani słowa. Zatrzymałem się pod blokiem na W.
- Mam prośbę, ja panu zostawię kasę ale niech pan tu na mnie zaczeka. Dobrze? Tak z 20 minut góra..
- Dobrze, To jak pan pozwoli to sobie zapalę.
- Nie ma sprawy.
Mój pasażer zniknął w mroku, a ja zapaliłem papierosa i trochę rozprostowałem kości.
Po 20 minutach wrócił.
- To niech pan jeszcze poczeka, dobrze? 100 złotych zostawię, ale niech pan nie odjedzie.
- Dobrze. Nie ma sprawy. Rozliczymy się po kursie.
- Tylko ja nie wiem ile, muszę sprawdzić czy kochanek wyszedł od mojej żony!
Westchnął i znikną znowu w mroku.
Po jakiejś godzinie czekania wrócił. Usiadł ciężko na tylnej kanapie
- No i niech mi pan powie. Gdzie tu logika? K... miała wszystko co chciała, kupiłem jej mieszkanie, samochód, ciuchy, dawałem kasę na wszystko. Bo ja mam całkiem nieźle prosperującą firmę. Kasy mi nie brakowało nigdy. A ta sobie znalazła jakiegoś frajera i teraz u niej siedzi. I powiedziała, że może wróci do mnie za tydzień, może za miesiąc, a może wcale. I co ja teraz mam zrobić? Jeszcze żeby nie dziecko to bym może odpuścił. Ale co z małą? Ma dopiero niecałe dwa lata ?
(...)
Taki to był wieczór... typowo męski...