piątek, 1 maja 2015

sobota 25 kwietnia 2015

Noc dłużyła się okropnie i w dodatku na mieście nic prawie się nie działo. Albo po prostu nie miałem farta. Tuż po północy wypisałem się z listy i jechałem już w stronę domu. Na N. zamachał na mnie chłopak stojący na przeciwko znanej knajpy razem z dziewczyną. 
- Dobry wieczór. To będzie dłuższy kurs. Pojedzie pan do P. ?
- Dobry wieczór. Pojadę. Nie ma sprawy. Noc jeszcze młoda. Zapraszam 
Chłopak usiadł koło mnie a dziewczyna z tyłu  
-  Nie musiałeś ze mną jechać! 
- Musiałem. Jak chcesz sama wracać do domu? 
- Dała bym sobie radę! 
- Przestań, Nic się nie dzieje. 
- To masz kasę, Mniej więcej tyle powinno kosztować! 
- Nie chcę! Nie wygłupiaj się. 
- Bierz, Bo jak nie to ja tu wysiadam! I pójdę na piechotę! 
- Zatrzymać się? - zapytałem
- Niech pan jedzie! - chłopak był stanowczy. 
- Wie pani, na piechotę do P. to trochę daleko. 
- Zawsze tak robię jak trochę wypiję. Bo ja nigdy nie korzystam z taksówek sama. Kiedyś napadł na mnie taksówkarz i od tamtej pory po prostu boję się jeździć taksówkami. 
- Oj, to rozumiem, takie zdarzenia mogą zostawić uraz psychiczny. 
- Właśnie, poza tym, taki spacer dobrze robi. Wracam do domu kompletnie trzeźwa, mąż spokojny i tak dalej. 
- Ale wie pani, zawsze można zamówić taksówkę prowadzoną przez kobietę. Taki spacer po nocy przez wioski też nie jest bezpieczny. To jak proszenie się o kłopoty. W dodatku nie jest to zbyt uczęszczana przez spacerowiczów trasa.
- A co to zmieni? 
- Hmm... no raczej kobieta cie przecież nie napadnie - wtrącił chłopak  
Dojechaliśmy na miejsce dyskutując o sposobach na spokojny sen mężów. 
- Niech się pan tu zatrzyma, dalej sobie dojdę. - dziewczyna wysiadła i poszła poboczem dalej.
- No i widzi pan? Co za uparciuch? Niech pan jej przynajmniej poświeci jeszcze, bo ciemno jak cholera! 
- Dobrze i tak mam włączone długie, możemy chwilę postać. 
Dziewczyna skręciła w końcu w stronę któregoś z domów 
- Dobra, to jedźmy tam gdzie zaczęliśmy.
- Nie ma sprawy, swoją drogą ciężkie przeżycia potrafią zostawić trwały uraz na psychice.
- Ja tam jak przeżyję jakąś traumę i mam lęk to staram się z tym walczyć, próbować jeszcze raz tego samego. 
- Trudno jest spróbować bycia ofiarą napaści. To trochę inaczej, niż lęk prze skokiem ze spadochronem. Takiej traumy nie da się raczej leczyć ponownym jej przeżywaniem. Zresztą kobiety chyba inaczej odbierają takie zdarzenia. Kiedyś czytałem o pewnym eksperymencie w którym kilkanaście kobiet szkolono przez pewien czas w sztukach samoobrony i kiedy doszły już do odpowiedniego poziomu, zaaranżowano bez ich wiedzy napad. Niech sobie pan wyobrazi, że żadna nie poradziła sobie na ulicy w obliczu "realnego" zagrożenia. 
- Możliwe. Kobiety inaczej podchodzą do takich rzeczy. A ja też nigdy nie byłem napadnięty.
- Faktycznie, psychicznie jesteśmy nieco inni :) Pewna pani psycholog, mówiła mi że w takim wypadku lepiej udać się do psychoanalityka, nawet nie do psychologa. 
- Dlaczego? 
- Podobno każdy psychoanalityk najpierw sam przechodzi terapię, żeby móc radzić sobie ze swoimi własnymi lękami i problemami. Dopiero po takiej terapii może skutecznie pomagać innym  Niby racja -  każdy ma jakieś swoje lęki i skrzywienia.
- Przesada! Słyszałem, na przykład, że podobno tylko 7% populacji ma skłonności do homoseksualizmu. 
- A psychopatów i socjopatów jest pewnie jakieś 10 %. Ale ja mówiłem raczej o lękach w rodzaju arachnofobii lub klaustrofobii. 
- No to może fakt. Ja też mam lęk wysokości. 
- Widzi pan? Każdy jest odrobinę szurnięty, Mieć znajomych z zaburzeniami psychicznymi podobnymi do naszych  - bezcenne! :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz