środa, 27 maja 2015

27 maja 2015 środa

Od rana leje. Dla taksówkarzy to dobra pogoda. Oznacza więcej kursów. Chociaż również brak nikotyny i mniej okazji do rozprostowania kości.
(...)
- Uff, dwie przecznice już szłyśmy, a tak pada! - poskarżyła mi się moja pasażerka sadowiąc się z córeczką z tyłu.
- To czemu nie mówiła pani żeby podjechać dalej?
- Oj, powinnam, ale pomyślałem że tu to wszyscy widzą, taki dobry punkt orientacyjny.
- No tak, ale taksiarze wiedzą z reguły i o tych mniej dobrych :)
- Fakt. Ale nic. To na Ż. prosimy.
- Proszę bardzo.
A ponieważ akurat pogoda i godzina były takie a nie inne zaczęły się tworzyć korki.
- Ostatnio wracałam w nocy z imprezy na starówce i wsiadłam do taksówki na postoju. Tak się wystraszyłam wtedy okropnie Zaczęliśmy rozmawiać i jakoś tak się zgadało, że pracowałam na KUL. No niech pan sobie wyobrazi jak ten taksówkarz usłyszał o tym to aż krzyczeć zaczął na KUL, PiS, kościół i ogólnie. A ja tylko potakiwałam cicho, bo co miałam robić? Ten pan był tak agresywny i taki napastliwy, że bałam się że jeszcze mnie pobije. Noc, ciemno, ja sama, a raczej nie należę do tych wielkich i silnych. A to był wielki facet!
- No cóż. Ze mną nie będzie kłopotu, kończyłem KUL a moi koledzy nadal tam niektórzy pracują. Ale wie pani, jak się tak jeździ po mieście ileś godzin, siedzi samotnie w samochodzie to frustracja narasta a w głowie rodzą się czasem dziwne myśli. Zdarzają się więc różne przypadki. Czasem naprawdę nieprzyjemne.
- Możliwe. Mimo to trochę się wystraszyłam. Ale z drugiej strony jak pan tak jeździ w nocy to pewnie też trochę strach? Prawda? Bo i pasażerowie różni się zdarzają.
- A prawda. Chociaż ja jakoś mam szczęście do tych miłych. Nawet jak się trafi pijany jak bela, to jest przynajmniej miły a czasem zabawny. Kilka razy rzeczywiście trochę było mniej przyjemnie. Ostateczne jeździmy w różne miejsca.
- No to rzeczywiście strach.
- E, bez przesady. Po prostu, taka praca. A pani czemu zrezygnowała z pracy na uczelni?
- Wie pan, miałam dość, tyle lat na umowie o dzieło? Obiecywali normalną umowę i tak dalej a nic się nie zmieniało. Zaczęłam doktorat, ale potem dziecko i dodatkowe etaty tu i tam i jakoś tak po prostu miałam dość. Cała rodzina mówiła mi, że robię błąd i dziwili się wszyscy jak mogłam zrezygnować z pracy na uczelni. Ale miałam po prostu po dziurki w nosie tej pracy.
- Nawet nie wie pani jak dobrze to rozumiem :)
(...)
Stały pasażer. Znamy się już od kilkunastu chyba kursów - stała trasa, stała opłata, czasem rozmowa, czasem milczenie. Tym razem z kolegą.
- No taką trasę robimy skomplikowaną a pan nawet GPS nie włączył.
- Oj, cóż za przeoczenie popełniłem! Za chwilę się poprawię. W życiu nie chciałbym zabłądzić na LSM!
- He, he. No, co pan. Przecież żartowałem :)
- Wiem, ja też. :) ale niech sobie pan wyobrazi że ostatnio wsiadła pasażerka na D., o tu na postoju i mówi "Na Topolową proszę!" a ja dostałem kompletnego zaćmienia i nawet nie wiedziałem w jakiej dzielnicy to jest!
- No właśnie. A gdzie to jest?
- No i po to mamy nawigację :D
(...)
Dwie panie w słusznym już wieku, które wiozłem z manatkami do K. wracały ze mną po imprezie.
- O, a ja to mogę siadać z przodu, z takim miłym panem, to mogę i z przodu jechać. A ty Zbyszku do tyłu.
- Jak się udała impreza?
- Udała, nawet bardzo. Tylko deszcze więc wszystko pod dachem. Za to więcej żarcia poszło a mniej wódki. Ale aż nas nogi bolą
- Czyli tańce były ale hulanki już mniej
- Były, były, ale nikt się nie schlał tak kompletnie, Wszystko z kulturą, Nawet Paweł nie padł pod stół. A jemu często się zdarza.
- Prawie zawsze! Pić to trzeba umieć.
- Fakt. Chociaż mało kto o tym pamięta.
- A Jadźka to też dziś dała popis. Ona pracuje w PKP. Ty wiesz że oni tam dostają takie dofinansowanie do węgla?
- No niech pani nie żartuje? To jeszcze jest deputat węglowy?! Myślałem, że instytucja umarła już dawno śmiercią naturalną.
- Oj, jest jest. I to nawet czasem całkiem wysoki. 

1 komentarz: