poniedziałek, 14 września 2015

9 - 12 września

67 Kongres Towarzystwa Chirurgów Polskich.
Obsługa tak wielkiej imprezy pod względem transportu wymaga świetnej organizacji i dobrego planu. A mimo to przez cały dzień wszystkie taksówki MPT kursowały tam i z powrotem bez chwili odpoczynku. Kursy były nie tylko z kongresu i bezpłatne i płatne i prywatne i służbowe.  A w taksówkach słyszało się i prowadziło rozmowy. Im później w nocy tym weselsze.
(..)
Dworzec PKP.
Pasażer wsiadł na przednie siedzenie przysiadając radio i kasę. Kasa widać jednak mu przeszkadzała bo wyrywając kabel położył ją na desce.
- No poedziemy wreszcie czy nije? - wyraźnie pod wpływem środków anestetycznych podanych doustnie już w trakcie drogi nieco się niecierpliwił.
- Pojedziemy, tylko poczekamy na pana kolegę sekundkę i potwierdzę pana tożsamość jeśli pan łaskaw.
- No przecież mnie szyscy znaiją! Ja estem Piotr X.. A pan mnie nie zna?
- Przykro mi. Niestety nie miałem przyjemności.
- No ... taak. O to ja! Prawda?  To teraz edziemy?
- Za chwilę jeszcze zabierzemy pana kolegę bo jedzie po drodze na Sądową.
- A tak.. dobrze... to poczkam grzecznije..
Drugi pasażer pojawił się prawie natychmiast i spakowawszy bagaże ruszyliśmy. Co obudziło pierwszego.
- Oj, niech pan stanie, Już! Tu! No!
- Dobrze. Co się stało?
- Ja nije mam torby! Dzie moja torba!
- Zdaje mi się że włożyliśmy wszystkie bagaże do bagażnika!
- Ale ja muszę sprawdzić! To najważniejsza torba!
- Dobrze, zapraszam.
Sprawdziliśmy, Oczywiście była na miejscu. Pierwszy już uspokojony zasiadł znowu z przodu i ruszyliśmy dalej. Po chwili wypełnionej przemiłą konwersacją o wyższości chirurgów nad innymi zawodami lekarskimi, zadzwonił telefon
- No... dojeałem! ... Pewnie! Jaede do otelu i spać pójde...... nie... nie ide na mijasto!
Ja? Ja bełkoczę? Ja nie bełkoczę tylko śle syszysz :)
Wysadziliśmy drugiego pasażera a pierwszy dostojnie zasnął na przednim siedzeniu.
- Halo, proszę jesteśmy na miejscu!
- Co? Już? Szybko.
- A już. Pomogę panu z bagażem
- To ile place?
- Jak dla pana to nic! :)
- Miły pan taki. To dziękuję.
- Proszę bardzo i życzę miłego odpoczynku :)
- Akiego odpoczynku, na mijasto czeba iść :)
(...)
- Dzień dobry, to do E a potem do M i na końcu F,
- Proszę bardzo.
Moi pasażerowie komentowali właśnie wydarzenia kongresowe.
- No i fajnie tu jest. Bo trochę na uboczu, A jakby tak było przy samej starówce, to nikt by nie siedział na miejscu tylko a to na kawę, a to na obiad albo na wódkę i wszyscy by się rozeszli
- Fakt. A wykłady naprawdę ciekawe i na poziomie.
- Oczywiście, same autorytety.
- Ty a u nas na wykładzie, to taka cisza nagle zapadła a tu z drugiej sali takie odgłosy słychać było
-Jakie?
- No takie, wiecie, he he.. jakby ktoś tam ... no .... teges!
- Gadasz?
- Serio. Ciekawe o czym był wykład. Grunt że jak skończyli to wszyscy brawo bili! I oni i my!
- To się musiał gość sprawić dobrze!
(...)
- To do G a potem M. prosimy.
- Proszę bardzo.
- Ależ się to wasze miasto zmieniło
- Fakt odrobinę, Jest bezpieczniej i ładniej. Chociaż jeszcze sporo do roboty.
Jeden z pasażerów wtrącił się po angielsku
- O czym rozmawiacie? Bo nic nie rozumiem i mi smutno.
Przeszliśmy więc na angielski i po wymianie konwenansów przeszliśmy na ty.
- A gadamy o Lublinie, że się zmienia na lepsze.
- Faktycznie, bardzo ładne miasto. I takie kameralne, bardziej chyba mi się podoba niż Kraków. Chociaż jestem tu pierwszy raz. A w Krakowie bywałem. Bo ostatnio tak latam pomiędzy Birmingham i Krakowem.
- No to masz porównanie.
- A w sumie to i zabytków tutaj trochę jest. Szkoda tylko, że tak mało reklamy.
- Faktycznie mamy tu sporo ciekawych zabytków, jutro jak będziecie na zamku to koniecznie idźcie to kaplicy Świętej Trójcy. Freski są unikatowe na skalę Europy! No i warto przyjechać obejrzeć okolicę - Zamość, Roztocze.
- O proszę. To widzę mądry taksiarz z ciebie
- Nie mądry tylko wyedukowany :)
- He, he - fakt. Ale i tak mówię Ci powinniście inwestować w reklamę.  Przynajmniej u was można się dogadać. I kobiety piękne :) Wiem co mówię. Rok temu się ożeniłem z Polką, tylko języka nie mogę się nauczyć. Wymowa okropnie trudna. :)
(...)
- Na Akropol proszę!
- Do Grecji to trochę daleko :)
- He, he, nie.. do hotelu, widzę humorek dopisuje nad ranem :)
- A dopisuje, zaraz kończę pracę.
- O, proszę, a my zabawę..
- To widzę, że już prawie niedobitki zostały.
- No fakt. Tyle, że wie pan. Fajna impreza w sumie i towarzysko i merytorycznie, tylko taki zjazd samców. Brak jakiegoś kobiecego towarzystwa. :)
- Eee tam, widziałem, że jakieś koleżanki też przyjechały i to nawet całkiem do rzeczy.
- Panie! Na Boga! To nie kobiety, to chirurdzy! Brak im tego pierwiastka kobiecego. To bardziej koledzy z pracy. O czym tu rozmawiać na imprezie? O resekcji odbytnicy? Toż to aseksualne kompletnie. :)
- Fakt.  
(...)
- Oj, niech idą na to piwo, a ja proszę pana wrócę do hotelu. Na jutro muszę przygotować materiały na odczyt. I mam trochę roboty
-  To rzeczywiście. A jutro też jest dzień i zdąży pan jeszcze nadrobić towarzysko
- Bo to ważne jest na takich spotkaniach. W tym fachu większość spraw załatwia się właśnie tak towarzysko. Inaczej nie dałoby się zrobić nic na szybko, gdyby było to sformalizowane i zbiurokratyzowane. Jak mam problem to dzwonię do znajomego ze Stanów albo z Australii i jakieś wyjście uzgadniamy, bo oni mają doświadczenie a ja pierwszy raz taki przypadek. Albo odwrotnie. Jakby w to wplątać drogę oficjalną to pacjent by zszedł zanim by podjęli decyzję.
- Faktycznie. Biurokracja rzecz okropna.
- A w przyszłym roku u nas w Krakowie będzie podobny zjazd. Powiem panu, że ciężko już uczestników zaskoczyć, organizatorzy poprzeczkę wysoko stawiają, a to aktorzy, a to politycy zaproszenie, największe sławy mają wykłady. To żeby Warszawce było głupio, puściliśmy plotkę że papież Franciszek przyjedzie na kongres. W 2016 i tak Dni Młodzieży w Krakowie, więc zostanie i nasz kongres :)
- I co? Łyknęli?
- Pewnie. Już miałem kilka telefonów czy to prawda, że będzie Franciszek. :) I odpowiadam ze spokojem, że jak najbardziej. A poza tym przyjedzie Duda, bo przecież jest z Krakowa i będzie spotkanie na szczycie :)  
(...)
- Dobrze, że już pan jest. Poproszę na zamek. jak najbliżej, bo ja nie jestem z Lublina i nawet nie wiem, gdzie to jest. A muszę zająć się gośćmi.
- Dobrze, już jedziemy, To pani pracuje na Kongresie.
- Tak, niech mi pan wierzy, mam już dość, dwa i pół tysiąca ludzi, chodzących tam i siam, marudzących czasami okropnie i mających tysiące kaprysów. Na przykład - "a te smycze to tylko niebieskie pani ma? - Tak, tylko - A ja bym chciała czerwoną! bo będzie mi pasowała bardziej do torebki! - Ale nie ma czerwonych, są tylko niebieskie - Proszę niech mi pani załatwi czerwoną!"
- No to rzeczywiście, zabawnie.
- Ogólnie fajnie i miłe doświadczenia. Ale mówię panu, już nie mam siły biegać po tych salach i przyjęciach
- Oj to już prawie koniec. I my jesteśmy na miejscu. Lubelska La Scala :)
- Co?!
- No .... schody na zamek :)
- Fajnie. Do widzenia :) Może wrócę z panem?
- Będzie mi miło, chociaż mogę być akurat na drugim końcu miasta :
- To miłej pracy i do zobaczenia! :)
(...)
- To po kongresie?
- Tak. ale panowie chyba nieźle zarobili na tym całym zamieszaniu ? :
- No tak, utarg był taki jak w weekendy a nawet lepszy jak ktoś jeździł przez 12 godzin.
- Oj się działo. My też już zmęczeni. jeszcze tylko posprzątać i wywieźć te wszystkie graty z Targów i koniec.  
- Wyobrażam sobie, to naprawdę ogromne logistyczne wyzwanie.
- Ma pan rację.
- Ale na pocieszenie powiem panu, że uczestnicy chwalili sobie organizację i miejsce. Czyli podobało się.
- Bardzo mnie to cieszy.
- No i promocja dla miasta niezła. Goście z całego świata. Fajny sposób na reklamę.
- A wie pan ile miasto dorzuciło dotacji do organizacji tego kongresu?
- Nie mam pojęcia, ale chyba sporo.
- No i tu się pan myli. Nic. Kompletnie, Null. Powiedzieli, że nie mają tego ujętego w budżecie. A już dwa lata temu było wiadomo że będzie taka impreza.
- To trochę słabo. Można było przy tym ugrać trochę reklamy i promocji miasta za niewielką kwotę.
- Mhm, Ale tak to już jest.
- Bywa.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz