poniedziałek, 2 maja 2016

piątek 29 kwietnia 2016

Przez większość końcówki tygodnia lało. Pasażer wsiadł na Czechowie, podał adres i zamilkł. A ja też nie paliłem się do rozmowy, więc jechaliśmy w milczeniu na Z., prawie drugi koniec miasta.
W wąskich uliczkach dzielnicy domków jednorodzinnych, powoli brałem zakręty, bo skrzyżowania równorzędne, ciasno, parkują samochody i prawie nic nie widać po ciemku i w deszczu. Zatrzymałem się przed skrzyżowaniem,
- Tu może być?
- Tak, pewnie - odpowiedział Pasażer wyrwany nieco z letargu
W tej chwili usłyszeliśmy z tyłu pisk opon na mokrej nawierzchni a po chwili z wyciem silnika wyprzedziło nas wchodząc driftem w zakręt BMW - "cyngielnówka nieśmigane", dymiąc przy tym z opon i zarzucając gwałtownie tyłem.
- Mało w nas nie wjechał debil! - pasażer najwyraźniej obudził się na dobre
- Ano, tak, sporo się takich kręci po mieście nocą
- Widzi pan, gówniarz zabrał ojcu brykę i szaleje. A ja? Już 15 lat zapieprzam na budowach, układam kostkę, glazurę  i co ? Stać mnie na taki samochód? A gówno! I jaka tu sprawiedliwość?
Pożegnaliśmy się i zniknął w deszczu i ciemności.
A sprawiedliwość dziejowa działa się zaraz prawie za zakrętem. Czarne BMW stało krzywo w poprzek drogi kilka przecznic dalej, mrugając rozpaczliwie awaryjnymi. Obok kierowca w dresie, pochylał się w deszczu nad przednim lewym kołem. Opona w strzępach i prawdopodobnie uszkodzona alufelga. Prawdopodobnie najechał na tzw. pijanego policjanta, rzuciło nim i uderzył w dość wysoki w tym miejscu krawężnik. Fart, że nie wleciał w ogrodzenie domu, ani akurat nic nie parkowało na chodniku.  No cóż, przyznałem, że odczułem pewną schadenfreude i w dodatku nie miałem z tego powodu najmniejszych wyrzutów sumienia.

1 komentarz:

  1. Lepiej by było gdyby sprawiedliwość dziejowa dała robotnikowi np wygraną w totka:)

    OdpowiedzUsuń