środa, 4 listopada 2015

9 października 2015

Też tak czasem macie? To uczucie kiedy wszystko przecieka przez palce nie dając się zatrzymać. W tym stanie nie jestem najlepszym kompanem. Tymczasem sercowe kłopoty.
Na R. wsiadł facet od którego czuć było nieco alkoholem.
- Oj niech mnie pan zawiezie na Powstańców...
- No dobrze. Już jedziemy..
- K.. no tak to się porobiło... wie, pan,... żona mnie wygoniła z domu.
- No fakt, się porobiło.
- Przeczytała SMS-y jakie pisałem do koleżanki. No w sumie takie tam niewinne,... i zadzwoniła do niej z awanturą a potem do jej mężą... i kurczę. .to kawał chłopa. Głupio mi bo to mój znajomy a przecież nic się nie stało. To tylko tak. A teraz szaleje i pewnie jeszcze w mordę dostanę...
- No fakt. Niefajnie..
- Oj, niech pan jedzie prosto tutaj.
- Ale na Powstańców to będzie w lewo. Od tej strony nie dojedziemy..
- Hmmm... to Powstania nie Powstańców może.... ja panu powiem bo nie znam adresu, ale byłem tam... no może ze dwa razy... może mnie kolega przenocuje, bo nie mam po co wracać do domu. I na tej stacji niech pan się zatrzyma. Na trzeźwo to ja tego nie dam rady...
(...)
 - Podwiezie mnie pan na B?
- Pewnie.
- Kurczę. No widzi pan jakie te baby są? Przyjechałem dzień wcześniej bo wróciłem z Anglii i chłopaki chciały jakoś to uczcić. No to siedzimy i pijemy piwko spokojnie, opowiadamy a tu dzwoni moja pani - dowiedziała się że przyjechałem dzisiaj. A miałem być dopiero jutro i powiedziała że natychmiast mam być u niej, bo musi ze mną poważnie porozmawiać o naszym związku i tym jak ją traktuję. No to jadę.
- To może skoczymy do kwiaciarni po drodze?  Będzie pan miał argumenty w dyskusji.
- Dobra myśl... zresztą jaka dyskusja. Położę uszy po sobie i będę tylko potakiwał...
- A tak.... to całkiem dobra strategia. Chociaż nie zawsze działa.
- Fakt! :D
(...)

Przed 23 na S wsiadł pasażer wyraźnie zdenerwowany.
- Niech pan mnie podrzuci na W. Ja panu powiem jak tam wjechać bo może pan nie był jeszcze. .
- Dobrze...
Oprócz nawigowania nie zamieniliśmy ani słowa. Zatrzymałem się pod blokiem na W.
- Mam prośbę, ja panu zostawię kasę ale niech pan tu na mnie zaczeka. Dobrze? Tak z 20 minut góra..
- Dobrze, To jak pan pozwoli to sobie zapalę.
- Nie ma sprawy.
Mój pasażer zniknął w mroku, a ja zapaliłem papierosa i trochę rozprostowałem kości.
Po 20 minutach wrócił.
- To niech pan jeszcze poczeka, dobrze? 100 złotych zostawię, ale niech pan nie odjedzie.
- Dobrze. Nie ma sprawy. Rozliczymy się po kursie.
- Tylko ja nie wiem ile, muszę sprawdzić czy kochanek wyszedł od mojej żony!
Westchnął i znikną znowu w mroku.
Po jakiejś godzinie czekania wrócił. Usiadł ciężko na tylnej kanapie
- No i niech mi pan powie. Gdzie tu logika? K... miała wszystko co chciała, kupiłem jej mieszkanie, samochód, ciuchy, dawałem kasę na wszystko. Bo ja mam całkiem nieźle prosperującą firmę. Kasy mi nie brakowało nigdy. A ta sobie znalazła jakiegoś frajera i teraz u niej siedzi. I powiedziała, że może wróci do mnie za tydzień, może za miesiąc, a może wcale. I co ja teraz mam zrobić? Jeszcze żeby nie dziecko to bym może odpuścił. Ale co z małą? Ma dopiero niecałe dwa lata ?
(...)
Taki to był wieczór... typowo męski... 

1 komentarz: