piątek, 19 grudnia 2014

Poniedziałek 15 grudnia 2014

Stałem na "słupku". Praca taksiarza to chyba w większości czekanie. Czekanie na pasażera, czekanie na zlecenie, czekanie w korku i wiele innych odmian czekania. Czekanie uczy cierpliwości, kształci odruch zamykania oczu, na chwilę żeby odpocząć, słuchania ruchu w eterze lub nudnawych wiadomości w radiu. Ja czekając czytam. Właśnie byłem w połowie pasjonującej lektury, kiedy drzwi otworzyły się i ubrana na czarno kobieta usiadła na siedzeniu z przodu.
- Dzień dobry, ja pana tak proszę szybko na cmentarz na M. bo się spóźnię, a to pożegnanie mojego syna.
Stać mnie było tyko na nieśmiałe "dzień dobry". Bo co mogłem powiedzieć. Nie jest normalne kiedy rodzice chowają własne dzieci.
- Bo wie pan, ja sama, samiuteńka teraz zostałam. A to tak szybko było i karetka to nawet już nie miała kogo reanimować. I moja pasażerka ciągnęła smutną opowieść a ja gnałem ile fabryka dała obwodnicą, żeby było najszybciej. Prawie zdążyliśmy. Minutę po czasie.
- Ja bardzo panu dziękuję, że pan słuchał. Do widzenia.
To też część tej pracy. Wysłuchać. Czasem nic nie mówić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz