niedziela, 21 grudnia 2014

Sobota 20 grudnia 2014 1

Jeździliście kiedyś z dziurą w tłumiku? Nie polecam. W kabinie huk jak w fabryce kotłów i ogólnie ludzie się oglądają na ulicy, czy przypadkiem nie nadjeżdża gang motocyklistów na 300 harleyach. Prawdopodobnie wczoraj wjechałem w kałużę i rozgrzany metal nie wytrzymał szybkiego schłodzenia. Od rana więc szukałem warsztatu, który mi to wyciszy i ogólnie poprawi mi humor.
Zeszło mi pół dnia i wcale nie czułem się weselej. Grunt, że dzięki panu Rafałowi, wieczorem można było wracać do pracy.

Nocny Lublin. Jeszcze bez świątecznych dekoracji, ale i tak wygląda ciekawie.



2 komentarze:

  1. ja jeździłem z ułamaną rurą przed katalizatorem ..... matizem. ależ to była jazda! w kabinie huk bym niewspółmiernie mniejszy w porównaniu z hukiem na zewnątrz :P nawet BM-ki robiły plac matizowi aby ten mógł pomykać ile fabryka dała :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze za czasów mojego pierwszego malucha miałem podobne wrażenie. Oczywiście biorąc pod uwagę że maluch był rewelacyjnie wyciszonym samochodem. Bo jak się siedziało w środku to kolanami zasłaniało się uszy :) Mimo to po tak zwanej perforacji wydechu robił z daleka wrażenie nadjeżdżającego junaka z wymontowanym tłumikiem :) Stary dobry 126p :)

      Usuń