niedziela, 11 stycznia 2015

piątek 09 stycznia 2015

Pod jedną z galerii wsiadło czterech młodych gniewnych.
- Na S.  - zakomenderował jeden.
- A ja nie mogę jeździć na taksie. Bo trzeba być niekaranym. A ja po wyroku. He, he.
Chyba postanowili troszkę mnie postraszyć. Reszta najwyraźniej dumna z prowodyra zarechotała nieprzyjemnie. Sądząc jednak po wieku, mógł być karany jedynie przez rodziców, za kradzież cukierków z choinki.
- I co? - zapytałem.
- Jak co, k...! Ja to niebezpieczny jestem! - ciągnął skazany za przestępstwa umyślne - i nie mogę pracować!
- E, tam. Dobrego adwokata trzeba było mieć.
- No jak?
- A tak! Słyszałeś o zatarciu skazania? Dostałbyś w zawiasach na dwa lata a potem po dwóch i pół, jak byłbyś grzeczny, skazanie by się zatarło, miałbyś czyste konto i mógłbyś siadać na taksówkę.
- K... to tak można?
- No masz, pewnie że można. Patrz na mnie.
- O Jezu!
Miny chłopaczków.. bezcenne. :D
(...)
Na postoje wsiadł młody chłopak z mamą i siostrą, Panie usiadły z tyłu a chłopak z przodu trzymając siatkę wydającą od czasu do czasu dźwięki uderzającego o siebie szkła.
- A widział pan ostatnią galę MMA?
- Przyznaję, że nie. Jakoś czasu nie było.
- Bo mój znajomy też walczy
- O i mój też. Brat mojej koleżanki, Daniel. Zaczynał w K1 a potem jakoś tak zeszło i teraz walczy w MMA.
I tak od słowa do słowa zaczęliśmy od Mameda Khalidowa przeszliśmy o kontuzji. W tym momencie mama chłopaka wtrąciła z tylnego siedzenia
- Pan wie jak on się załatwił! No zgroza! Czegoś takiego to pan jeszcze nie widział!
- Oj! Mamo!  - chłopak nieco poczerwieniał
- Nie mamo! To skandal jest.
- E, miałem kontuzję łokcia na meczu i tak, tam torchę..
- Trochę?! Cały staw łokciowy zniszczony, zakończenia nerwowe pozrywane, więzadła i wie pan co? Jak mu to złożyli w szpitalu? A tak że mógł wyginać łokieć w drugą stronę! Niech pan patrzy. - i podsunęła mi telefon ze zdjęciem. - o tak mu to złożyli partacze! ...
- No to rzeczywiście, aż strach patrzeć!
- No, mówię panu -  dopiero w drugim szpitalu połamali znowu i poskładali, tyle że musieli wstawić płytkę tytanową i teraz lata rehabilitacji.
- Ale będzie w porządku?
- Mamy nadzieję. A sprawa w sądzie utknęła, żaden lekarz nie chce świadczyć przeciw koledze.
(...)
Kurs na C. W uliczce przed blokiem mało nie przejechałem leżącego człowieka. był tak pijany że nie ustał na nogach i padł, kolega pomógł mu wstać. Zaparkowałem przed klatką i czekam na pasażera. Zza bloku wyszli chwiejąc się mocno ci nieszczęśnicy, których mało nie rozjechałem. Trzeźwiejszy pomachał mi i krzyknął
- Pan włączy licznik, a ja ... zaraz... już idę!
Oparł denata o klatkę i zaczęli dyskusję na temat kodu do domofonu. Po kilku nieudanych próbach zrezygnowali i zaczęli zastanawiać się nad numerem mieszkania. W końcu ktoś otworzył i wtoczyli się do klatki.
Chwilę potem mój pasażer wsiadł z pewnymi trudnościami do samochodu
- To P. proszę...
- Ale pana kolega to miał szczęście. Że miał pana. Przecież sam by nie dał rady.
- No, Nie dał. Ale ja nie zostawiam znajomych. Nawet kompletnie zalany, jak jestem.
- Szacunek! :)

1 komentarz: